Raporty

Aromma.pl - Świece sojowe tworzone z pasją

Polscy rolnicy nie boją się cyfryzacji. Co piąty użytkownik Strefy Biznesu to rolnik

Strefa Biznesu, innowacyjna platforma łącząca produkty bankowe, leasingowe i usługi dodatkowe dla osób prowadzących działalność gospodarczą, ma już rok i kilkadziesiąt tysięcy użytkowników. Okazuje się, że wygodne narzędzie do zarządzania codziennymi sprawami biznesowymi przygotowane przez Credit Agricole Bank Polska i Grupę EFL niezwykle cenią sobie rolnicy. Co piąty aktywny klient Strefy Biznesu to producent rolny.

Strefa Biznesu jest platformą cyfrową, w ramach której można w prosty sposób zarządzać wszystkimi swoimi produktami finansowymi. Przedsiębiorcy zyskują również dostęp do usług dodatkowych wspierających prowadzenie biznesu. Po raz pierwszy w Polsce, w jednym miejscu przedsiębiorca może otrzymać kompleksowy pakiet produktów bankowych, leasing, najem oraz pożyczkę.

- Strefa Biznesu to pierwsze korporacyjne rozwiązanie na polskim rynku, które daje przedsiębiorcy dostęp w jednym miejscu do najważniejszych produktów finansowych takich jak kredyt, pożyczka czy ubezpieczenie oraz wielu usług dodatkowych wspierających prowadzenie biznesu, jak podpis kwalifikowany, księgowość czy pakiety medyczne. I już przy okazji pierwszych urodzin śmiało możemy powiedzieć, że na takie narzędzie czekało wiele osób. Okazuje się, że w  szczególności rolnicy. Tak jak w przypadku leasingu i pożyczek, rolnicy wybierają te narzędzia finansowe z uwagi nie tylko na korzyści finansowe, ale też na oszczędność czasu i zmniejszenie formalności. Tak również jest ze Strefą Biznesu. W jednym miejscu mają dostęp do wielu narzędzi, wystarczy jedno logowanie. Dla rolnika, który ma na głowie zarówno prowadzenie gospodarstwa rolnego jak i jego pełną księgowość i finanse, każda minuta jest cenna. I jeśli tylko dostanie odpowiednie narzędzie, które przyniesie oszczędność czasu, z chęcią z niego korzysta. Bo wbrew często mylnej opinii, polscy rolnicy są jednymi z najbardziej zorientowanych cyfrowo przedsiębiorców w Polsce – zwraca uwagę Paweł Bojko, wiceprezes zarządu EFL.

Rolnicy kluczowymi klientami firm leasingowych

Z danych Związku Polskiego Leasingu wynika, że rolnicy nie przestają inwestować w swój sprzęt. Co czwarta maszyna wyleasingowana w Polsce w 2024 roku to była maszyna rolnicza (biorąc pod uwagę wartość finansowanego środka trwałego). W sumie w ubiegłym roku firmy leasingowe udzieliły finansowania (leasing i pożyczki) na sprzęt rolniczy o łącznej wartości aż 6 mld zł. Co więcej, ten rok również zaczął się pod kątem inwestycyjnym bardzo dobrze. W okresie styczeń-luty wartość leasingu i pożyczek na maszyny rolnicze wyniosła prawie 900 mln zł, co – Polscy daje ponad 13% wzrost w ujęciu rocznym.

- Polscy rolnicy wiedzą, że muszą konsekwentnie rozwijać się, aby być konkurencyjnym nie tylko w Polsce, ale również za granicą. Spełnienie wyśrubowanych norm w zakresie jakości czy ekologii produktów wymaga wielkich nakładów finansowych, między innymi w park maszynowy. Najczęściej w tym celu sięgają po leasing lub pożyczkę, bo mogą łączyć je z różnymi dotacjami oraz ograniczyć do minimum formalności. Podobnie jest ze Strefą Biznesu, która cieszy się spory zainteresowaniem w tej grupie klientów – dodaje Paweł Bojko.

Rolnicy coraz bardziej scyfryzowani

Ze Strefy Biznesu którą oferujemy od roku, korzysta już ponad 50 tys. użytkowników. Są to przedstawiciele różnych branż, ale dominującą grupę stanowią rolnicy indywidualni i przedsiębiorcy rolni, którzy potrzebują intuicyjnego i wygodnego narzędzia do obsługi finansowo-księgowej części ich działalności. Co piąty aktywny klient korzystający ze Strefy Biznesu to rolnik. W zeszłym roku aż 77% rolników weszła do Strefy poprzez mobilny proces otwierania konta bankowego.

Strefa Biznesu to nasza odpowiedź na potrzeby małych firm i agrobinzesu. Zdejmujemy przedsiębiorcom z głowy logistykę związaną z prowadzeniem biznesu i pozwalamy im skupić się na rozwoju. Łatwy dostęp do różnorodnych form finansowania, ułatwienia w prowadzeniu rozliczeń, bazy klientów, czy pakiety medyczne – to są realne korzyści dla każdego użytkownika tego serwisu. Zachęcam wszystkich do przetestowania jego możliwości  – podkreśla Damian Ragan, wiceprezes zarządu Credit Agricole.

Centrum zarządzania biznesem                                                                                                                                                                                                                        

Strefa Biznesu przeznaczona jest dla wszystkich osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą (JDG) lub indywidualne gospodarstwa rolne. Serwis dostępny jest zarówno dla firm posiadających konto Biznes w banku Credit Agricole, jak i dla przedsiębiorców i rolników, którzy takiego konta nie mają. Wystarczy jedno logowanie i można skorzystać z kredytów oferowanych przez bank, najmu czy leasingu oferowanego przez Grupę EFL, wystawić fakturę czy też zamówić usługi dodatkowe dostarczane przez partnerów Credit Agricole, np. księgowość lub pakiety opieki medycznej. Strefa Biznesu jest dostępna przez stronę bankowości elektronicznej Credit Agricole (www.credit-agricole.pl). Po zalogowaniu do Strefy Biznesu klienci posiadający leasing mogą przejść do Portalu KlientEFL bez dodatkowego  logowania.

Narzędzie jest cały czas rozwijane przez ekspertów EFL i Credit Agricole. Tylko w ostatnich miesiącach platforma została wzbogacona o kolejne, przydatne funkcje, jak kantor, czat, aktualne oferty czy zarządzanie spotkaniami z doradcą.

Więcej informacji na temat Strefy Biznesu znajdziesz tutaj: https://www.credit-agricole.pl/male-i-srednie-firmy/strefa-biznesu.

Źródło: EFL

Polak na e-zakupach mądrzejszy przed szkodą, ale wciąż ma nad czym pracować

Już 37 proc. Polaków ocenia swoją wiedzę w zakresie praw i obowiązków konsumenckich dobrze i bardzo dobrze    to dwukrotnie więcej niż w 2024 roku. Taki sam odsetek najczęściej zdobywa ją ucząc się... na własnych błędach. Jednocześnie, jak wynika z najnowszego badania Amazon i Ogólnopolskiego Panelu Badawczego Ariadna, połowa ankietowanych nadal odczuwa potrzebę lepszego zrozumienia zagadnień konsumenckich, szczególnie dotyczących ochrony przed niechcianymi subskrypcjami, dochodzenia swoich racji czy zabezpieczenia przed oszustwami.

·         85 proc. badanych ocenia swój stan wiedzy na temat praw konsumenckich jako bardzo dobry, dobry i średni (to o 5 p.p. więcej niż z 2024 r.).

·         51 proc. ankietowanych czuje potrzebę poprawienia swojej znajomości praw konsumenckich.

·         Wśród najlepiej rozumianych zagadnień znajdują się prawa dot. przedstawiania promocji i okazji – co może być efektem narracji prowadzonej wokół unijnej dyrektywy Omnibus.

·         Artykuły, wywiady i opracowania medialne to dla 30 proc. najczęściej wybierane źródło informacji o prawach konsumenckich.

Warszawa, 09 kwietnia 2024: Amazon prezentuje trzecią edycję badania „(Nie)świadomy Konsument”, które przeprowadzono w ramach kampanii „sPRAWA dla konsumenta”, by poznać aktualny poziom wiedzy Polaków w zakresie bezpiecznych zakupów. Jak się okazuje, w porównaniu do 2024 roku znacznie wzrósł odsetek osób pozytywnie oceniających (raczej dobrze i bardzo dobrze) znajomość zagadnień związanych z prawami konsumenckimi – z 18 proc. do 37 proc. obecnie. Na chęć dalszego poszerzania wiedzy wskazuje jednocześnie ponad połowa osób kupujących w sieci częściej niż raz w miesiącu (55 proc.) oraz co trzeci konsument kupujący w ten sposób nieco rzadziej (38 proc.).

Biegli w e-zakupach, ale nie na każdym dziale

Znajomość praw konsumenckich to fundament swobodnego poruszania się w świecie wirtualnych zakupów. Wyniki badania Amazon wskazują jednak, że wiedza na ich temat jest w niektórych obszarach nadal stosunkowo niska. Ponad jedna trzecia respondentów przyznaje, że dostrzega u siebie największe braki w wiedzy na temat ochrony przed niechcianymi subskrypcjami i umowami (39 proc.), egzekwowania swoich praw (38 proc.) oraz zabezpieczania się przed oszustwami (34 proc.). Co czwarta osoba zwraca także uwagę na niski poziom wiedzy o zwrotach i reklamacjach (27 proc.). Z kolei stosunkowo najmniej trudności sprawiają kwestie związane z promocjami i okazjami (15 proc.), co może być efektem narracji prowadzonej wokół konsumenckiej dyrektywy Omnibus w sprawie podawania cen w sklepach internetowych.

Nagłaśnianie tematów dotyczących konsumentów poprzez liczne kampanie informacyjne to pierwszy i podstawowy krok. W ten sposób nie tylko zwiększamy znajomość podstawowych praw konsumenckich, ale również uświadamiamy na temat bezpieczeństwa zakupów, co jest szczególnie istotne w zakupach on-line. Dodatkowo zwracamy uwagę na nieuczciwe praktyki rynkowe, których klienci niestety nierzadko doświadczają i które cały czas się zmieniają – komentuje Małgorzata Miś, Prezes Stowarzyszenia Ochrony Konsumentów Aquila.

Mimo że znajomość praw konsumenckich pomaga unikać nieprzyjemnych sytuacji, Polacy najczęściej uczą się ich w dość dotkliwy sposób – poprzez własne pomyłki. Nieudana reklamacja, ukryte opłaty w subskrypcji czy nieoczekiwany problem ze zwrotem? O swoich prawach dowiadujemy się, dopiero gdy coś pójdzie nie tak – aż 37 proc. konsumentów deklaruje, że to własne błędy są dla nich głównym źródłem wiedzy o prawach i obowiązkach.

Z drugiej strony, tegoroczna edycja badania „(Nie)świadomy Konsument” uwydatniła zauważalny wzrost zainteresowania lekturą regulaminów i warunków użytkowania serwisów – z 28 proc. w 2024 roku do 34 proc. obecnie. To właśnie one są podstawą świadomych zakupów. Blisko co trzeci ankietowany wskazuje także na edukacyjną wartość, jaką niosą w tym aspekcie media – artykuły, wywiady i opracowania to dla 30 proc. najczęstszy sposób na pozyskiwanie informacji o prawach konsumenckich.

Wyniki badania pokazują, że inicjatywy edukacyjne mogą realnie wpływać na poprawę bezpieczeństwa podczas e-zakupów. Polacy chcą nie tylko lepiej rozumieć swoje prawa, ale także skuteczniej je egzekwować. Naszą rolą jest wspieranie ich w tym procesie poprzez dostarczanie rzetelnych informacji i rozwiązań, które ułatwiają podejmowanie świadomych decyzji zakupowych. Edukacja i systematyczna analiza zmieniających się potrzeb konsumentów to podstawa tworzenia lepszego środowiska zakupowego – mówi Katarzyna Ciechanowska-Ciosk, Country Leader Amazon.pl.

Co więcej, co czwarta osoba posiłkuje się wskazówkami na temat bezpiecznych zakupów od rodziny i bliskich (27 proc.). Może to sugerować, że trend świadomych zakupów rośnie nie tylko jednostkowo, ale i w wymiarze społecznym. Jednocześnie to właśnie ten cel przyświeca kolejnej edycji kampanii zainaugurowanej przez Amazon w Światowym Dniu Konsumenta obchodzonym co roku 15 marca.

 

 

O badaniu:

 

Badanie przeprowadzono na Ogólnopolskim Panelu Badawczym Ariadna na próbie liczącej N=1106 osób: Kwoty dobrane wg reprezentacji w populacji osób w wieku 18 lat i więcej dla płci, wieku i wielkości miejscowości zamieszkania. Termin realizacji: 10–14 marca 2025; metoda: CAWI.

 

O Amazon:

Amazon działa w Polsce od 2014 r. W latach 2012-2023 firma zainwestowała w naszym kraju ponad 30 mld zł, tworząc m.in. 11 centrów logistycznych, biura korporacyjne, Amazon Web Services (AWS), Centra Rozwoju Technologii (Amazon Development Center Poland) oraz działalność sklepu Amazon.pl. Rozwój firmy przyczynił się do stworzenia około 70 tys. bezpośrednich i pośrednich miejsc pracy oraz wzrostu polskiego PKB o ponad 31 mld zł. Od marca 2021 roku, gdy uruchomiony został Amazon.pl, firma koncentruje się na zapewnieniu klientom jeszcze szerszego wyboru produktów dostępnych w świetnych cenach i z wygodną, szybką dostawą.

Polska jest dla Amazon ważnym ośrodkiem rozwoju nowych technologii. Od czasu pierwszej inwestycji w kraju, zakupu gdańskiego start upu IVONA Software w 2012 r., polskie zespoły firmy zajmują się tworzeniem wielu popularnych na całym świecie technologii, takich jak, Alexa, Polly, Kindle czy smart home security pod marką Ring.

U podłoża wszystkich inwestycji Amazon są zawsze te same cele: być najbardziej zorientowaną na klienta firmą, najlepszym pracodawcą i najbezpieczniejszym miejscem pracy na świecie. Nie byłoby to możliwie bez pionierskich technologii i sztucznej inteligencji, które Amazon rozwija od początku swojej działalności na świecie i w Polsce.

Źródło: DFusion

Wpływy z podatku Belki rosną jak na drożdżach. Tylko w ub.r. Polacy oddali fiskusowi blisko 11 mld zł

Podatek Belki wciąż drenuje kieszenie Polaków. W 2024 roku fiskus zabrał im prawie 11 mld zł [DANE MF]

 

Podatek Belki. Fiskus ściąga z Polaków grube miliardy złotych. Wzrost wpływów rdr. jest dwucyfrowy

 

Wpływy z podatku Belki znowu idą w górę. W 2024 roku Polacy zostawili fiskusowi blisko 11 mld zł

 

Wpływy z podatku Belki idą w górę. W ub.r. fiskus zabrał Polakom 10,6 mld złotych [DANE MF]

 

Podatek Belki. Fiskus wciąż mocno drenuje portfele Polaków. W niecały rok ściągnął blisko 11 mld zł

 

Wpływy z podatku Belki cały czas idą w górę. Fiskus w zeszłym roku ściągnął z Polaków niecałe 11 mld zł

 

W 2024 roku wpływy z tzw. podatku Belki zasiliły budżet państwa kwotą 10,6 mld zł. To o 16,4% więcej niż w 2023 roku i aż o 83,6% większa suma niż w 2022 roku. Prognoza przedstawiona w nowelizacji ustawy budżetowej na ub.r. zakładała wpływy w wysokości 9,2 mld zł. Te rzeczywiste były więc wyższe o 15,3% od przewidywanych. W minionym roku 7,4 mld zł wpłynęło ze zryczałtowanego podatku dochodowego od przychodów z odsetek lub innych przychodów od środków pieniężnych zgromadzonych na rachunku podatnika lub w innych formach oszczędzania, przechowywania lub inwestowania. Z kolei 3,2 mld zł wyniósł podatek dochodowy od dochodów z odpłatnego zbycia papierów wartościowych lub pochodnych instrumentów finansowych, w tym z realizacji praw wynikających z tych instrumentów, z odpłatnego zbycia udziałów (akcji) oraz z tytułu objęcia udziałów (akcji) za wkład niepieniężny w postaci innej niż przedsiębiorstwo lub jego zorganizowana część.

Dwucyfrowy wzrost

Z danych udostępnionych przez Ministerstwo Finansów wynika, że w całym 2024 roku wpływy z tzw. podatku Belki wyniosły 10,559 mld zł. To o 16,4% więcej niż w 2023 roku, kiedy kwota ta przyniosła do budżetu wpływ w wysokości 9,069 mld zł. Jeszcze bardziej, bo o 83,6%, wzrosły wpływy w porównaniu z rokiem 2022, kiedy było to 5,752 mld zł. Ekonomista Marek Zuber z Akademii WSB przypomina, że właśnie w 2022 roku zaczęła rosnąć inflacja i rozpoczęły się podwyżki stóp procentowych. O ile banki od razu podniosły oprocentowanie kredytów, to nie były skłonne zwiększyć atrakcyjności lokat poprzez podniesienie ich oprocentowania. W rezultacie Polacy trzymali wciąż dużo pieniędzy na rachunkach bieżących.

– Pomimo podwyższania stóp procentowych, ociąganie się banków z podnoszeniem oprocentowania było głównym powodem, dla którego wpływy z tzw. podatku Belki były w 2022 roku niższe niż szacunki. Ponadto obserwowano wtedy nikłe zainteresowanie obligacjami detalicznymi. I tak naprawdę stały się one popularne dopiero rok później. W omawianym 2022 roku stanowiły one zaledwie 5% całej emisji obligacji w Polsce, tak zresztą było „od zawsze” – przypomina Marek Zuber.

W 2023 roku wpływy z ww. podatku były już wyższe, co stanowiło pochodną bardziej atrakcyjnego oprocentowania depozytów. Większe były też wpływy z tytułu obligacji, co wynikało z wyższych kuponów obligacji. Dość szybko jednak pojawił się czynnik, który zaburzył ten wzrost, tj. w połowie 2022 roku zaczęły spadać realne wynagrodzenia. Marek Zuber wyjaśnia, że w konsekwencji ludzie zaczęli korzystać ze środków zgromadzonych na rachunkach. Dane banków dowodzą, że nastąpił wtedy silny odpływ oszczędności. Ta sytuacja trwała do trzeciego kwartału 2023 roku. Wtedy realne wynagrodzenia ponownie zaczęły rosnąć.

– Na wzrost wynagrodzeń nałożyła się wzmożona chęć oszczędzania. Poza tym oprocentowanie lokat było już wyższe, a zatem Polacy chętniej trzymali pieniądze na lokatach niż na rachunkach oszczędnościowych, do tego doszło rekordowe zainteresowanie obligacjami detalicznymi. W 2024 roku sprzedano ich o nominale 82,6 mld zł. To wszystko przyczyniło się do rekordowych wpływów z tzw. podatku Belki – wyjaśnia ekspert z Akademii WSB. 

Prof. Elżbieta Mączyńska, prezes honorowa Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego, zauważa, że banki od dłuższego czasu sygnalizują, iż mają nadmiar depozytów, a w dodatku rosną one szybciej niż kredyty. Dotyczy to zarówno depozytów gospodarstw domowych, jak i przedsiębiorstw sektora niefinansowego. Ze statystyk wynika, że w latach 2020-2024 depozyty sektora niefinansowego rosły ponad 8-krotnie bardziej niż udzielane temu sektorowi kredyty. Stosunek udzielanych przez banki kredytów i pożyczek do depozytów nie przekracza obecnie 70%. To obrazuje skalę nadpłynności w bankach. W dodatku relatywnie słabe jest przy tym zainteresowanie kredytami hipotecznymi. Do ich zaciągania nie zachęca wysoka stopa oprocentowania. Zmniejsza to zdolność kredytową wielu gospodarstw, a tym samym ich możliwości zakupu mieszkania. 

– Obecnie w gospodarce motywacje do inwestowania są nader słabe, zarówno w przedsiębiorstwach, jak i w gospodarstwach domowych, i to mimo wzrostu płac. W sytuacji słabych bodźców do inwestowania nadwyżki pieniężne kierowane są na konta bankowe. Zatem choć się bogacimy, o czym świadczą  rosnące zasoby pieniężne gromadzone w bankach, to niestety nie przekłada się to na inwestycje. Statystyki upoważniają do formułowanych przez analityków ocen, że zarówno przedsiębiorstwa, jak i banki wręcz „śpią na pieniądzach”, ale zarazem owa senność pozostaje w ścisłym związku z sennością inwestowania – dodaje prof. Mączyńska.

Wpływy wyższe niż prognozowano

Ministerstwo Finansów nie zakładało aż tak wysokich wpływów z ww. podatku. W prognozie przedstawionej w nowelizacji ustawy budżetowej na 2024 rok założyło, że budżet zyska na tej daninie 9,160 mld zł. Rzeczywisty wpływ był o 15,3% wyższy od prognozowanego. Michał Grzybowski, doradca podatkowy związany z CRIDO, zwraca uwagę na to, że ostrożność Ministerstwa mogła wynikać z faktu, iż analitycy założyli, że stopy procentowe spadną do poziomu 5,25%, a tymczasem przez cały zeszły rok utrzymywały się na poziomie 5,75%. To właśnie wysokość stóp procentowych warunkuje oprocentowanie depozytów, co z kolei przekłada się na podatek od zysków kapitałowych. Do tego prof. Elżbieta Mączyńska uważa, że słusznie rząd zachował powściągliwość przy szacowaniu wpływów z tego podatku.

– Jeżeli wpływy są przeszacowywane, może prowadzić to do większego deficytu, niż planowano. Dlatego też Ministerstwo Finansów i rząd muszą zachowywać należytą ostrożność i to jest godne pochwały. Zresztą różnica między prognozami a rzeczywistymi wpływami nie jest aż tak bardzo znacząca. Co innego, gdyby rozbieżność wyniosła 20 czy 30% lub nawet więcej procent, a tak przecież nie było – komentuje prof. Mączyńska.

Struktura wpływów z omawianego podatku w 2024 r. wyglądała następująco. 7,368 mld zł wyniósł zryczałtowany podatek dochodowy od przychodów z odsetek lub innych przychodów od środków pieniężnych zgromadzonych na rachunku podatnika lub w innych formach oszczędzania, przechowywania lub inwestowania, a 3,191 mld zł wyniósł podatek dochodowy od dochodów z odpłatnego zbycia papierów wartościowych lub pochodnych instrumentów finansowych. Prognozy w nowelizacji ustawy budżetowej na 2024 rok z ww. tytułów wyniosły odpowiednio 6,002 mld zł i 3,158 mld zł.

Źródło: MondayNews.pl

Firmy z sektora zdrowie najbardziej zainteresowane sztuczną inteligencją. 74% planuje wzrost inwestycji w AI

Firmy z sektora zdrowie najbardziej zainteresowane sztuczną inteligencją. 74% planuje wzrost inwestycji w AI

Z branżowego Barometru AI przygotowanego przez EFL na pierwsze półrocze 2025 roku wynika, że przedstawiciele zdrowia i opieki społecznej najbardziej optymistycznie podchodzą do rozwoju rozwiązań AI w swoich firmach. Subindeks dla zdrowia wyniósł 71,8 pkt. Na drugim miejscu znalazł się handel – 68,6 pkt., a podium domykają finanse i ubezpieczenia – 68,3 pkt. W szczególności, wzrost inwestycji w rozwiązania AI w najbliższych miesiącach planuje najwięcej firm z sektora zdrowie (74%), a 13% z nich zwiększy zatrudnienie w celu realizacji tych inwestycji. Co ciekawe, firmy oferujące usługi i produkty zdrowotne najgorzej wśród badanych sektorów oceniają swój poziom przygotowania do wykorzystania rozwiązań AI. Aż 48% ocenia go jako niski. Natomiast najczęściej na wzrost sprzedaży w I półroczu br. w wyniku wdrożenia projektów AI liczą przedstawiciele HoReCa (32%).

Główny odczyt Barometru AI na pierwsze półrocze 2025 roku wynosi 66,8 pkt., co oznacza, że MŚP widzą bardzo dobre perspektywy rozwoju projektów wykorzystujących sztuczną inteligencję w ich strukturach. Barometr AI, przygotowany przez EFL, przyjmuje wartości od 0 do 100 pkt., gdzie poziomem neutralnym jest 50 pkt. Wynik powyżej tej wartości oznacza, że występują sprzyjające warunki do rozwoju AI w MŚP, natomiast wynik niższy wskazuje na niekorzystne warunki.

– To jest nasz pierwszy pomiar skłonności polskich firm do wdrażania rozwiązań opartych o sztuczną inteligencji. Przebadaliśmy aż osiem branż i już widać pewne tendencje. Z jednej strony mamy podmioty z sektora zdrowie i opieka społeczna, które najbardziej optymistycznie podchodzą do zagadnienia AI, ale najsłabiej oceniają swoją znajomość tego obszaru. Warto zdawać sobie sprawę, że w przypadku medycyny poziom zaawansowania rozwiązań AI i ich koszt jest bardzo wysoki, co stanowi sporą barierę wejścia. Stąd duży entuzjazm, ale i jeszcze większa ilość pracy do wykonania. Z drugiej strony rozwiązania AI już od wielu lat są niemal standardem w pracy marketerów czy firm technologicznych, co powoduje, że ten temat nie wywołuje wśród nich już tak wielkiego entuzjazmu. Warto jednak podkreślić, że gros firm w każdym segmencie zdaje sobie sprawę z wagi rozwiązań AI i planuje coraz więcej w nie inwestować. W większości branż taki plan ma ponad połowa firm – mówi Paweł Bojko, wiceprezes zarządu EFL.

Sektor zdrowia będzie mocno inwestować w AI

Branżowa analiza pokazuje, że wartość wskaźnika Barometru AI jest zróżnicowana w zależności od branży. Rozwiązania AI mają najlepsze perspektywy w sektorze zdrowia i opieki społecznej, gdzie wartość subindeksy wyniosła 71,8 pkt. Na taki wynik wpływ miały przede wszystkim optymistyczne prognozy dotyczące inwestycji. Niemal 3 na 4 firmy oferujące produkty lub usługi zdrowotne planuje więcej inwestować w I półroczu tego roku w sztuczną inteligencję (74% wskazań, najwięcej wśród 8 badanych branż). Ponadto, 13% firm planuje zwiększyć zatrudnienie na potrzeby realizacji zaplanowanych działań AI, co również jest najwyższym wynikiem branżowym (ex aequo z produkcją).

Co ciekawe, przedstawiciele zdrowia najgorzej ze wszystkich branż oceniają poziom przygotowania swoich biznesów do wykorzystania AI. Niemal połowa firm (48%) ocenia go jako niski, a tylko 9% jako wysoki. Pewnie dlatego, tylko 17% liczy na szybki zwrot z inwestycji w AI w postaci wzrostu sprzedaży usług lub produktów. To najniższy wynik wśród badanych branż (ex aequo z handlem).

Produkcja zwiększy zatrudnienie specjalistów ds. AI

13% firm przemysłowych i wydobywczych planuje w I pólroczu 2025 roku więcej rekrutacji specjalistów, którzy pomogą we wdrożeniu i rozwoju rozwiązań AI w firmie. To najwyższy wynik branżowy (ex aequo ze zdrowiem). Ponad połowa przedstawicieli branży wskazuje na wzrost inwestycji w AI (57%), a 30% liczy że wszystkie działania podejmowane w obszarze AI przełożą się na wzrost sprzedaży. Z Barometru AI wynika również, że produkcja jest już dość dobrze oswojona ze sztuczną inteligencją – 33% ocenia swój poziom przygotowania do wykorzystania AI jako wysoki, a 51% umiarkowany. Tylko 16% wskazuje na poziom niski.

Sektor kreatywny i ICT mają najmniejsze braki  

8% firm marketingowych i kreatywnych oraz 11% firm ICT ocenia swój poziom przygotowania do wdrożenia rozwiązań AI jako niski. To najniższe wyniki wśród badanych branż. Odpowiednio 35% i 34% firm uważa się za dobrze przygotowanych do współpracy z AI. Co ciekawe, subindeksy dla tych dwóch sektorów są najniższe wśród badanych branż i wynoszą 67 pkt. dla marketingu i 63,2 pkt. dla ICT.

W związku z tym, że AI jest już obecne w tych sektorach od dłuższego czasu i nierzadko jest już standardem w pracy, nakłady na te rozwiązania nie są już tak duże, jak w przypadku innych branż. Tylko 43% firm technologicznych planuje zwiększyć inwestycje w AI, najmniej wśród badanych branż. I tylko 4% firm kreatywnych myśli o wzroście zatrudnienia na potrzeby rozwoju AI, również najmniej wśród badanych – mówi Paweł Bojko z EFL.

Subindeks Barometru AI dla firm handlowych wyniósł 68,6 pkt., dla finansowych i ubezpieczeniowych 68,3 pkt., dla HoReCa 68,2 pkt., dla produkcji 67,8 pkt., dla TSL 67,3 pkt.

Barometr AI to nowe narzędzie analityczne przygotowane przez EFL. Jego głównym celem jest cykliczne (raz na pół roku) monitorowanie kondycji przedsiębiorstw z sektora MŚP pod kątem wdrażania przez nie rozwiązań związanych ze sztuczną inteligencją. EFL analizuje przede wszystkim informacje dotyczące czterech obszarów takich: jak poziom inwestycji w rozwiązania AI, poziom zatrudnienia na potrzeby realizacji inwestycji AI, poziom zatrudnienia w wyniku podjętych inwestycji AI oraz poziom sprzedaży w związku
z inwestycjami AI.

***

Barometr AI jest syntetycznym wskaźnikiem informującym o skłonności firm z sektora MŚP do wdrażania rozwiązań opartych o wykorzystanie sztucznej inteligencji (AI). Analizie poddawane są przede wszystkim informacje dotyczące czterech obszarów: poziom inwestycji przeznaczanych na rozwiązania AI, poziom zatrudnienia na potrzeby wdrożenia rozwiązań AI, plany dotyczące zatrudnienia w wyniku podjętych inwestycji AI, poziom sprzedaży w związku z inwestycjami opartymi o AI. Badaniu podlegają  przedsiębiorstwa, które zadeklarowały, że w najbliższym półroczu będą wykorzystywać rozwiązania oparte o AI.Podstawową miarą analityczną jest algorytm stworzony na podstawie danych zgromadzonych w trakcie badania przedsiębiorców. Przyjmuje on wartości od 0 do 100, przy czym zagregowany wynik powyżej 50 punktów oznacza, że występują sprzyjające warunki do rozwoju AI w ramach MŚP, natomiast wynik niższy oznacza, że warunki te są niekorzystne.Badanie jest przygotowywane przez Ecorys na zlecenie Europejskiego Funduszu Leasingowego S.A., a jego wyniki są publikowane co pół roku. Uczestnicy badania to mikro, małe i średnie firmy z całej Polski – łącznie 455 podmiotów. Wywiady są prowadzone z osobami decyzyjnymi w firmach, np. z właścicielem lub współwłaścicielem, prezesem lub innym członkiem zarządu, dyrektorem. Technika badawcza: badanie ilościowe z wykorzystaniem techniki wywiadów telefonicznych wspomaganych komputerowo (CATI). Pierwsza edycja badania odbyła się od 15 stycznia do 14 lutego 2025 roku.

Praktyki ZUS-u wciąż budzą wątpliwości. Co trzeci wniosek o rentę z tytułu niezdolności do pracy jest odrzucany

Blisko co trzeci wniosek o przyznanie renty z tytułu niezdolności do pracy jest odrzucany przez ZUS

 

ZUS odrzuca ponad 37 proc. wniosków o przyznanie renty z tytułu niezdolności do pracy

 

Renta z tytułu niezdolności do pracy. W 2024 roku ponad 37 proc. decyzji było odmownych [Dane z ZUS-u]

 

W 2024 roku do ZUS-u wpłynęło prawie 87 tys. wniosków o rentę z tytułu niezdolności do pracy

 

W ub.r. do ZUS-u wpłynęło blisko 87 tys. wniosków o rentę z tytułu niezdolności do pracy

 

Według danych ZUS, w ubiegłym roku liczba wniosków o przyznanie renty z tytułu niezdolności do pracy spadła o niespełna 1% w porównaniu z 2023 rokiem. Ostatnio najwięcej takich przypadków zostało zarejestrowanych w woj. śląskim, mazowieckim i wielkopolskim. W 2024 roku podjęto ponad 46 tys. decyzji przyznających ww. świadczenie i przeszło 27 tys. – odmownych. Te ostatnie stanowiły więc 37,1% ogółu. Część ekspertów przekonuje, że liczba takich orzeczeń jest relatywnie wysoka i wiele osób dochodzi swoich praw na drodze sądowej.

Jak wynika z danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (ZUS), w 2024 roku liczba zarejestrowanych wniosków o przyznanie renty z tytułu niezdolności do pracy wyniosła 86,8 tys. To o 0,8% mniej niż w 2023 roku, kiedy było ich 87,5 tys. Z kolei porównując ubiegłoroczne dane z tymi za 2022 rok, widzimy wzrost o 2,4%. W 2022 roku takich przypadków stwierdzono 84,8 tys. Dla porównania, w 2021 roku było 87,7 tys. zgłoszeń, a w 2020 roku – 83,9 tys.

– Wnioski o przyznanie prawa do renty nie dotyczą wyłącznie osób tracących zdrowie w wyniku wypadku w pracy lub choroby zawodowej. To są także wnioskodawcy z wrodzonymi problemami zdrowotnymi. O świadczenie starają się też osoby z ograniczoną możliwością wykonywania pracy zawodowej w wyniku własnych problemów psychicznych lub spowodowanego przez siebie wypadku, np. komunikacyjnego pod wpływem alkoholu lub używek – informuje Anna Maria Dukat, ekspertka BCC ds. niepełnosprawności i polityki senioralnej.

Z kolei dr Marcin Wojewódka, prezes Instytutu Emerytalnego, zaznacza, że w analizowanym okresie liczba wniosków utrzymała się na stabilnym poziomie. Zdaniem eksperta, oznacza to brak nagłych zmian w stanie zdrowia naszego społeczeństwa i również w warunkach świadczenia pracy. W ostatnich latach nie zaistniał żaden czynnik wpływający pozytywnie czy negatywnie na liczbę wniosków. Sytuacja taka jest neutralna dla rynku pracy. Nie powoduje ona bowiem np. jakiegoś exodusu, co było widoczne w 2017 roku wraz z obniżeniem wieku emerytalnego.

– Analizujemy dane z ZUS, ale orzecznictwo do celów rentowych przyznaje nie tylko ta instytucja ubezpieczeniowa. Są jeszcze KRUS – dla rolników i ich rodzin, Ministerstwo Obrony Narodowej oraz Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji – dla osób zatrudnionych w służbach mundurowych. Jednak tylko ZUS zatrudnia na pełnoetatową umowę o pracę lekarzy – dodaje ekspertka BCC.

Patrząc na dane z 2024 roku, najwięcej wniosków o przyznanie renty z tytułu niezdolności do pracy zarejestrowano w województwie śląskim – 11,6 tys. Dalej w zestawieniu mamy woj. mazowieckie – 10,2 tys., wielkopolskie – 9,4 tys., małopolskie – 6,9 tys. oraz kujawsko-pomorskie – 6,4 tys. Natomiast na końcu rankingu widać opolskie – 1,3 tys., podlaskie – 2,2 tys. oraz świętokrzyskie – 2,5 tys.

– Trudno wskazać jeden powód, dlaczego akurat w tych województwach jest najwięcej i najmniej wniosków. Pracownicy i przedsiębiorstwa zmieniają swoje miejsca pobytu. Wiele firm szybko powstaje i zamyka swoją działalność. Na Śląsku życie gospodarcze kręci się wokół górnictwa, ale i gęstość zaludnienia nie jest mała. W woj. mazowieckim rozwój gospodarczy kwitnie przy stolicy i jest sporo mieszkańców. Z kolei w zachodniej części kraju przemysł jeszcze dobrze działa. Tam mieszka ludność pracująca – komentuje Anna Maria Dukat.

W 2024 roku liczba decyzji przyznających rentę z tytułu niezdolności do pracy wyniosła 46,2 tys. Odmów było 27,3 tys. (62,9% – 37,1%). W 2023 roku było to odpowiednio 44,2 tys. i 27,4 tys. (61,7% – 38,3%), a w 2022 roku – 43 tys. i 27,1 tys. (61,3% – 38,7%). Jak przekonuje dr Marcin Wojewódka, liczba decyzji odmownych jest relatywnie wysoka. Jednak poziom z ubiegłego roku nie odbiega znacząco od praktyki lat poprzednich. Według prezesa Instytutu Emerytalnego, wskazuje to na dosyć szczelny system przyznawania rent, a niektórzy może nawet stwierdzą, że istnieją stosunkowo restrykcyjne kryteria przyznawania świadczeń. Ekspert dodaje, że nie znamy statystyk dotyczących prób wyłudzeń świadczeń, ale niestety w każdym stadzie znajdą się czarne owce.

– Żeby uzyskać prawo do renty chorobowej z ZUS, trzeba być osobą bardzo odporną psychicznie i mieć w sobie desperację. Wiem to z własnej wiedzy oraz doświadczenia, zarówno osobistego, jak i znajomości tematyki. Niestety, orzecznictwo zdolności do pracy przez lekarzy orzeczników ZUS budzi ogrom wątpliwości. Często jest określane cudownym ozdrowieniem pacjenta. Dlatego wiele osób dochodzi swoich praw na drodze sądowej – stwierdza ekspertka z BCC.

Z udostępnionych danych wynika również, że w 2024 roku zarejestrowano o 13,3 tys. więcej wniosków o przyznanie renty z tytułu niezdolności do pracy, niż wydano decyzji w tej kwestii. Dr Wojewódka podkreśla, że proces przyznawania tego świadczenia nie należy do najłatwiejszych. To nie jest wizyta celem zbadania wzroku dla uzyskania szkieł korekcyjnych, dlatego musi trwać. W opinii eksperta, powyższe dane mogą wskazywać na pewne przeciąganie w czasie czy nawet opóźnienia. Sytuacja może wynikać z ograniczonej liczby orzeczników lub długiego procesu analizy medycznej.

Źródło: MondayNews

Branża budowlana zjada swój ogon – 1,72 mld zł zaległości i wzajemne długi

Branża budowlana zjada swój ogon – 1,72 mld zł zaległości i wzajemne długi

Dla budownictwa miniony rok był jednym z najgorszych od czasów wejścia Polski do UE. Branża jednak liczy, że napływające środki z KPO, których jest największym beneficjentem, pomogą jej wyjść z dołka. Dziś, według najnowszych danych Krajowego Rejestru Długów, ponad 46 tys. firm budowlanych mierzy się z koniecznością spłaty blisko 1,72 mld zł. Nie dość, że sektor budowlany jest jednym z najbardziej zadłużonych, to jeszcze w ciągu roku przybyło mu aż tysiąc niewypłacalnych firm.

Branża budowlana ma za sobą ciężkie miesiące, ale sytuacja ma się zmienić lada moment. Po niezbyt udanym 2024 r., w latach 2025-2026 firmy budowlane mają odczuć ożywienie na rynku. Wszystko za sprawą KPO, w ramach którego mają być zrealizowane projekty budowlane o wartości 42,3 mld euro. Ruszyły także przetargi na budowę dróg ekspresowych i inwestycje na kolei. W rezultacie – jak prognozuje firma badawcza PMR – rynek budownictwa w Polsce może wzrosnąć o 3 proc. w 2025 r.

Mikrofirmy na końcu łańcucha płatności

Na razie jednak branża musi poradzić sobie z narastającym zadłużeniem. Jak pokazują dane KRD, problemy z terminowym regulowaniem swoich zobowiązań ma obecnie 46,4 tys. firm budowlanych. To o ponad tysiąc więcej niż jeszcze rok temu. Łączne zaległości finansowe budownictwa wynoszą już 1,72 mld zł. To o 11 proc. więcej niż w kwietniu 2024 r. i o 23 proc. więcej niż w analogicznym okresie dwa lata wcześniej. Średnie zadłużenie przypadające na jedną firmę budowlaną wynosi 37 tys. zł. Na trudną sytuację branży miała wpływ nie tylko zapaść na rynku budownictwa mieszkaniowego, ale także znaczący spadek liczby przetargów w sektorze publicznym i zastopowanie dużych projektów inwestycyjnych.

W największych tarapatach są najmniejsze firmy. Z danych KRD wynika, że zadłużonych jednoosobowych działalności gospodarczych jest 31,5 tys., czyli aż dwa razy więcej niż spółek prawa handlowego działających w sektorze budowlanym, które nie regulują swoich należności w terminie. Łącznie JDG-i są winne wierzycielom 843 mln zł, podczas gdy spółki mają trudności ze spłatą 875 mln zł.

– W 2024 roku przedsiębiorstwa budowlane odpowiadały za 15 procent wszystkich postępowań upadłościowych i restrukturyzacyjnych. Jednak źródłem problemu w tym sektorze jest nie tylko skala, ale też struktura. Branża jest silnie rozdrobniona – większość działających w niej podmiotów to mikrofirmy, często bez zaplecza finansowego i z ograniczonym dostępem do finansowania zewnętrznego. W modelu, w którym dominują generalni wykonawcy i wielopoziomowe łańcuchy podwykonawców, to właśnie te najmniejsze firmy najdłużej czekają na zapłatę, ponosząc największe ryzyko utraty płynności – komentuje Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.

Podwykonawcy z największym długiem

Najgorzej radzą sobie tzw. podwykonawcy, czyli firmy świadczące roboty budowlane specjalistyczne: zajmujące się rozbiórką i przygotowaniem terenu pod budowę, wykonywaniem instalacji elektrycznych, wodno-kanalizacyjnych i pozostałych instalacji budowlanych, wykonywaniem robót budowlanych wykończeniowych i pozostałych specjalistycznych robót budowlanych. Ich łączny dług wynosi 810,2 mln zł. Na drugim miejscu są firmy wykonujące roboty budowlane związane ze wznoszeniem budynków – mają łącznie do zapłaty 710 mln zł. Z kolei najmniej, bo 197,7 mln zł długów, mają podmioty trudniące się robotami związanymi z budową obiektów inżynierii lądowej i wodnej.

Struktura realizacji inwestycji i wydłużone cykle płatności w relacjach podwykonawczych rzutują na płynność finansową. Mikroprzedsiębiorstwa budowlane, pełniące zazwyczaj funkcje podwykonawcze, coraz częściej stosują więc narzędzia pozwalające na wcześniejsze uwolnienie środków z wystawionych faktur.

– Obserwujemy wyraźny wzrost aktywności mikrofirm budowlanych, jeśli chodzi o korzystanie z faktoringu. Średnia wartość jednej faktury zgłaszanej do finansowania wzrosła o 10 proc. i sięga obecnie niemal 38 tys. zł – komentuje Emanuel Nowak, ekspert firmy faktoringowej NFG.Co ciekawe, nie zmienił się przy tym średni termin płatności, który wciąż wynosi około 30 dni. To pokazuje, że przedsiębiorcy coraz częściej traktują faktoring nie jako rozwiązanie awaryjne, ale stałe narzędzie wspierające ich płynność finansową. Widzimy też, że zainteresowanie firm budowlanych tą formą finansowania było w 2024 roku wyższe niż rok wcześniej. Dla wielu mikroprzedsiębiorców z tej branży, którzy z racji oceny ryzyka mają utrudniony dostęp do kredytu bankowego, faktoring jest realną i coraz chętniej wybieraną alternatywą – dodaje.

Efekt domina w systemie płatności

Firmy budowlane działające na terenie Mazowsza odpowiadają za niemal 380 mln zł długu. Nie jest to zaskoczenie, ponieważ to właśnie w tym regionie buduje się najwięcej. Na drugim miejscu jest Śląsk, gdzie 5,7 tys. dłużników wygenerowało dług w wysokości 215 mln zł. Firmy budowlane z Dolnego Śląska mają do oddania 160,3 mln zł. Najmniejsze długi mają firmy z województwa opolskiego – 26 mln zł. Podobnie sytuacja wygląda na Podlasiu – 29,4 mln zł długu i w województwie świętokrzyskim – 29,9 mln zł.

Branża budowlana zadłużona jest głównie wobec instytucji finansowych i ubezpieczeniowych. Zalega im łącznie 948,5 mln zł. Do tego, spora część wierzycieli to podmioty z handlu detalicznego i hurtowego, u których polska budowlanka ma 299,2 mln zł długów. Co ciekawe, aż 170,6 mln zł firmy budowlane są winne innym kontrahentom działającym w sektorze budowlanym.

– Z perspektywy obsługi wierzytelności branży budowlanej widzimy, że nawarstwienie zadłużenia to efekt kilku czynników, głównie zaniedbań formalnych i braku stabilności w rozliczeniach. Zdarza się, że mniejsze firmy nie spisują umów, ustalając warunki współpracy „na słowo”, a te, które takie umowy zawierają, nieprecyzyjnie wskazują ich zakres. Na przykład wymieniają tylko część działań, jakie mają być zrealizowane, a reszta jest zgłaszana w trakcie prac, już z pominięciem formalności w postaci umowy. Prowadzi to później do sporów o to, jakie prace zostały wykonane i wstrzymywania wynagrodzenia. Problemem są też opóźnienia w realizacji kontraktów, które tworzą efekt domina – firmy nie otrzymują płatności na czas, co utrudnia im regulowanie własnych zobowiązań. Częstą praktyką jest niezgłaszanie podwykonawców u inwestora. W skrajnych sytuacjach uniemożliwia to dochodzenia roszczeń u inwestora, gdy pojawią się problemy z zapłatą od generalnego wykonawcy. Bywa także, choć to ekstremalne przypadki, że przeszkodę w sprawnych rozliczeniach finansowych stanowi powoływanie spółek celowych, które pozwalają unikać odpowiedzialności. Są one tworzone z założeniem, że nie zapłacą za ostatni etap prac. Po zakończeniu inwestycji znikają, a wierzyciele zostają bez możliwości odzyskania pieniędzy – wyjaśnia Jakub Kostecki, prezes Zarządu firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso.

Niski scoring firm budowlanych

Analiza wiarygodności płatniczej KRD pokazuje, że aż 18 proc. firm budowlanych ma niski lub bardzo niski scoring. Nawiązując współpracę z przedsiębiorcą działającym na rynku budowlanym, warto więc dokładnie sprawdzić jego kondycję finansową, by uniknąć ewentualnych opóźnień w płatnościach.  

Branża budowlana ma również swoich dłużników, którzy są jej winni łącznie 355,8 mln zł. Połowa tej kwoty, bo 170,6 mln zł, firmy budowlane mają do odzyskania od innych podmiotów działających w budownictwie. Prawie 34,2 mln zł muszą im oddać firmy zajmujące się przetwórstwem przemysłowym. 25,3 mln zł są im winni zarządcy nieruchomości, a 24,6 mln zł – firmy architektoniczne.

Pod względem formy prawnej dłużników, którzy nie zapłacili faktur firmom budowlanym, prym wiodą spółki prawa handlowego. Odpowiadają one za 260,4 mln długu. Konsumenci mają do oddania branży budowlanej „zaledwie” 20,3 mln zł.

Źródło: KRD

Rośnie udział polskiego kapitału na rynku inwestycji w nieruchomości komercyjne

Rośnie udział polskiego kapitału na rynku inwestycji w nieruchomości komercyjne

Warszawa – 3 kwietnia 2025 Poprawia się aktywność lokalnych inwestorów na polskim rynku inwestycji w nieruchomości komercyjne. Przez lata były to pojedyncze transakcje, których udział w skali rocznych obrotów na rynku sięgał ok. 2 proc. Zmieniło się to w 2024 roku, gdy wartość inwestycji polskich inwestorów sięgnęła 10 proc. – wynika z raportu CBRE „Poland Real Estate Market Outlook 2025”. Jak wskazują eksperci CBRE, to wciąż odsetek odległy od notowanego na innych rynkach europejskich, ale sytuacja zaczyna zmieniać się na lepszą. By wzrost był wyższy, kluczowe jest wprowadzenie nowych możliwości inwestowania dla Polaków, np. w postaci funduszy REIT.

– Wzrost wartości lokalnego kapitału na rynku inwestycji w nieruchomości komercyjne do 10 proc. jest znaczny, biorąc pod uwagę, że przez lata jego udział nie przekraczał 2 proc. Jednak wciąż jest to niewielki odsetek, bo zwykle na zdrowych rynkach sięga on nawet 30-50 proc. Dodatkowo wśród polskich inwestorów cały czas dominują ci, którzy poszukują wysokich zwrotów, czyli specyficznych budynków, na przykład takich przeznaczonych do modernizacji. Z pewnością lokalnego kapitału byłoby więcej, gdyby wprowadzono rozwiązania takie jak fundusze REIT. Umożliwiają mniejszym, rodzimym inwestorom lokowanie środków w aktywa, które ze względu na dużą kapitałochłonność są dla nich obecnie poza zasięgiem – mówi Przemysław Felicki, dyrektor w dziale rynków kapitałowych w CBRE.

Od lat udział lokalnego kapitału w całym wolumenie inwestycji w nieruchomości komercyjne sięgał 1-2 proc. w skali roku. W 2024 roku było ich 41, o łącznej wartości niemal 500 mln euro. Stanowiło to 10 proc. całego wolumenu inwestycyjnego. Wciąż były to jednak relatywnie nieduże, pojedyncze transakcje.

Dominują inwestorzy z Europy

Kapitał ulokowany w polskie nieruchomości komercyjne w 2024 roku przekroczył 5 mld euro. Większość (51 proc.) z tej kwoty pochodziła od podmiotów z Europy, głównie z Wielkiej Brytanii, Czech czy krajów skandynawskich. Na drugim miejscu (19 proc.) znaleźli się inwestorzy z Afryki. Kapitał pochodzący z Polski stanowił 10 proc., a 9 proc. ulokowały firmy z Ameryki Północnej. Istotny (5 proc.) był również udział inwestorów z krajów Bliskiego Wschodu.

– Branża nieruchomości mocno popiera rozwiązania, które ułatwią lokalnym podmiotom lokowanie kapitału w nieruchomości komercyjne. Rynek wychodzi właśnie ze spowolnienia, a więc ciekawych okazji będzie coraz więcej. Polacy bardzo chętnie inwestują już w sektor mieszkaniowy, ale przy obecnych cenach sprzedaży i najmu nie zawsze jest to ekonomicznie uzasadnione i nie gwarantuje solidnych zwrotów. Dodatkowo, zarządzanie portfelem mieszkań jest absorbujące. Z pewnością jest spora grupa Polaków, którzy chętnie poszerzyliby obszar inwestycji o obiekty komercyjne, ale obecnie nie mają takiej możliwości – dodaje Przemysław Felicki, CBRE.

Źródło: CBRE

Oszczędność energetyczna. Dominujący trend na rynku nieruchomości

Zeszły rok okazał się rekordowy, jeśli chodzi o wykorzystanie energii z OZE. – W 2025 widzimy, że temat oszczędności energetycznej to najbardziej rozpoznawalny trend niezależnie od tego, czy mówimy o sektorze nieruchomości przemysłowych, biurowych, ekologicznych czy indywidualnych. Rozwój efektywności energetycznej dziś wiąże się szczególnie z efektywnym i kreatywnym wykorzystaniem systemów HVAC jako kluczowego elementu generującego oszczędności – podkreśla Marcin Kosieniak, ekspert w zarządzaniu systemami HVAC.

Jak bardzo zeszły rok okazał się znaczący, widać po danych – we wrześniu 2024 roku udział OZE w krajowym miksie energetycznym osiągnął blisko 40 proc., a łączna moc zainstalowana wszystkich źródeł energii elektrycznej wyniosła 72,4 GW, z czego 46 proc. pochodziło z odnawialnych źródeł. W skali Unii Europejskiej udział OZE w produkcji energii w 2024 roku wyniósł prawie 50 proc.
– Wiele z pewnością jest do zrobienia, szczególnie jeśli chodzi o modernizację budynków starszych. Potrzebujemy też wzrostu specjalizacji i znacznie dalej posuniętej profesjonalizacji, co widać choćby po tym, jak wiele jest ciagle przypadków źle podłączanych i dobieranych pomp ciepła. Ale dziś nie ma wątpliwości, że systemy HVAC coraz częściej integrują się z odnawialnymi źródłami energii – wskazuje Marcin Kosieniak, MEP specialist, współwłaściciel biura projektowego PM Projekt.
Czy pompy ciepła zasilane energią z paneli fotowoltaicznych stają się standardem w nowych budynkach mieszkalnych i komercyjnych? – Trudno na razie wyrokować i chyba nie jest dobrze wskazywać, że warto stawiać na to czy inne rozwiązanie, bo diabeł tkwi w szczegółach. Sami widzimy przy wielu projektach, jak wiele zależy od konkretnego przeznaczenia budynku, celów, które chcemy osiągnąć, miksu rozwiązań, które możemy zaproponować i budżetu, który dany inwestor chce na to przeznaczyć. Poza tym rozwiązania HVAC dziś potrafią precyzyjnie pokazać w danych obliczeniowych nie tylko, ile energii oszczędzamy, ale też, ile oszczędzimy w budżecie w perspektywie krótko- i długoterminowej – podkreśla Kosieniak.

Stabilizacja cen energii a koszty eksploatacji systemów HVAC

Oszczędność energetyczna wynika tyleż z presji regulacyjnej, co jeszcze bardziej z presji cenowej. Ceny energii elektrycznej w Europie wzrosły i choć na razie można mówić o stabilizacji, to niewykluczone, że ta stabilizacja okaże się jedynie chwilowa.
Systemy HVAC – jak się szacuje – odpowiadają za 40-60 proc. całkowitego zużycia energii w budynkach, dlatego właśnie stabilizacja cen energii ma kluczowe znaczenie dla kosztów eksploatacyjnych.
– Z tego względu także przedsiębiorstwa i właściciele budynków coraz częściej inwestują w zaawansowane systemy monitorowania i zarządzania energią w czasie rzeczywistym, które optymalizują pracę urządzeń HVAC w zależności od aktualnych cen energii i zapotrzebowania. Mądrze zaplanowana modernizacja budynków może w tym zakresie także przynieść spore oszczędności. Widzimy, jak modernizacja systemów HVAC staje się priorytetem w procesach termomodernizacji istniejących budynków. Wymiana przestarzałych urządzeń na energooszczędne systemy z odzyskiem ciepła (rekuperacją) pozwala na redukcję zużycia energii nawet o 30-40 proc. – przekonuje Kosieniak.
Równocześnie, technologie takie jak chłodzenie adiabatyczne czy systemy chłodzące wykorzystujące zjawisko free coolingu zyskują na popularności jako energooszczędne alternatywy dla tradycyjnych rozwiązań – dodaje.
Zgodnie z założeniami KE, od 2030 roku wszystkie nowo powstające budynki w Unii Europejskiej będą musiały spełniać standardy zeroemisyjności.
– Wydaje się, że dziś jedno z kluczowych pytań brzmi: czy tempo transformacji energetycznej i technologicznej w branży HVAC wystarczy, by ograniczyć wzrosty cen energii, zapewnić zrównoważony rozwój gospodarki i sprostać coraz bardziej rygorystycznym wymaganiom środowiskowym? – podsumowuje Marcin Kosieniak.
 
Źródło: Humansigns.pl

Finansovo.pl

Finansovo.pl - Nowocześnie o finansach.

Najnowsze informacje z zakresu finansów osobistych, finansów firmowych, dostępnych promocji, aktualnych dotacji, możliwości lokowania środków, podatków, ubezpieczeń, publikowanych raportów.

Napisz do nas: finansovo@finansovo.pl

Reklama

We use cookies

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.