Raporty

Aromma.pl - Świece sojowe tworzone z pasją
Opóźnione płatności pogrążają transport – czy nowe prawo to zmieni?

Opóźnione płatności pogrążają transport – czy nowe prawo to zmieni?

W pierwszym kwartale tego roku aż 54% małych i średnich firm transportowych musiało czekać na płatność ponad 60 dni od wyznaczonego terminu spłaty – wynika z badania przeprowadzonego przez BIG InfoMonitor. To najgorszy wynik spośród wszystkich branż i wyraźny sygnał, że płynność finansowa jednej z najważniejszych gałęzi polskiej gospodarki wymaga pilnego wsparcia. Z pomocą przyjść mogą nowe przepisy w sprawie opóźnień w płatnościach wdrożone na gruncie polskim i unijnym.

Długie terminy płatności od lat są bolączką branży transportowej i wynikają z jej specyfiki. Transport towarów to proces długi, wieloetapowy i angażujący kilka podmiotów, co utrudnia i komplikuje proces rozliczeń.

Data spłaty widniejąca na fakturze bywa tylko jedną ze składowych ostatecznego terminu wpływu zapłaty na konto przewoźnika. Uwzględnia on, chociażby konieczność przesłania oryginałów dokumentów przewozowych do płatnika, nierzadko z drugiego końca Europy. W efekcie czas na spłatę, liczony od chwili dostarczenia dokumentów, wydłuża się o kolejne dni lub tygodnie  zwraca uwagę Jakub Gwiazdowski, Head of Partnership & Relations w Transcash.

Plaga opóźnionych płatności

Źródło zdjęcia – Freepik.com

Z danych BIG InfoMonitora wynika, że drastyczny wzrost liczby przeterminowanych należności nastąpił w tym roku. W IV kwartale 2023 roku konieczność czekania na zapłatę ponad 60 dni po terminie płatności deklarowało 27% małych i średnich firm z sektora TSL, a w I kwartale 2024 roku już ponad połowa. Skąd tak duża zmiana? Można przypuszczać, że w obliczu kryzysu, z którym zmaga się branża, wzrasta również tendencja do przyjmowania bardziej ryzykownych zleceń lub godzenia się na gorsze warunki płatności w imię utrzymania kontrahenta. Do takich kroków skłania też rosnące zadłużenie firm z branży TSL, które w 2023 roku zwiększyło się o 18%, osiągając wartości ponad 3 mld zł.

Jest jasne, że skrócenie terminów płatności nie nastąpi z inicjatywy przedsiębiorców, zwłaszcza że problem w tym względzie dotyczy również innych branż, w tym handlowej czy budowlanej. Zmianę trzeba więc wymusić za pomocą stosownych przepisów,  co na poziomie europejskim może nastąpić już w przyszłym roku.

30 dni na płatność – tego chce UE

23 kwietnia 2024 roku Parlament Europejski przyjął Rozporządzenie w sprawie zwalczania opóźnień w płatnościach w transakcjach handlowych. Zgodnie z jego zapisami, termin płatności określony w umowie nie może przekroczyć 30 dni od dnia doręczenia faktury i dostarczenia towaru. Wydłużenie tego terminu do 60 dni nadal będzie możliwe, ale taki zapis musi zostać ustalony między stronami i ujęty w potwierdzającym współpracę dokumencie. W szczególnych przypadkach, które precyzują przepisy, termin płatności będzie mógł zostać przedłużony do maksymalnie 120 dni. Zapisy rozporządzenia powinny zacząć obowiązywać po 18 miesiącach od chwili publikacji, czyli w tym wypadku, w drugiej połowie 2025 roku. Dopiero wówczas przekonamy się, czy unijne prawodawstwo przyczyniło się do realnej zmiany terminów płatności, choć zapis o dopuszczalnym wydłużeniu terminu spłaty do 60 dni daje pole do nadużyć.

Warto wspomnieć, że ten sam akt prawny ustanawia również podwyżkę rekompensaty tytułem kosztów odzyskania należności. Dotychczasowe stawki zostały zwiększone, odpowiednio z 40 do 50 euro w przypadku długów w kwocie nie wyższej niż 1500 euro, z 70 do 100 euro za każdą pojedynczą transakcję handlową w wysokości od 1501 euro do 15 tys. euro oraz ze 100 do 150 euro za zwłokę w spłacie należności powyżej tej kwoty – zwraca uwagę Jakub Gwiazdowski z Transcash.

14 dni na zapłatę w branży TSL

Jeszcze dalej w swoich planach związanych ze skróceniem terminów płatności idzie polskie Ministerstwo Infrastruktury. W tym wypadku planowane zmiany mają objąć konkretnie branżę transportową i zakładają skrócenie terminów płatności do zaledwie 14 dni. Informacja na te temat pojawiła się w formie odpowiedzi na interpelację poselską, opublikowaną na stronach sejmu pod koniec września. W piśmie sporządzonym przez sekretarza stanu tego resortu Stanisława Bukowca czytamy, że projekt ustawy o zmianie ustawy o transporcie drogowym oraz niektórych innych ustaw (UD 18) przewiduje, że  termin zapłaty świadczenia pieniężnego za wykonanie przewozu rzeczy, wyniesie 14 dni, przy czym strony będą mogły przedłużyć termin zapłaty do 30 dni. Projekt jest obecnie procedowany przez Ministerstwo Infrastruktury, jednak wejście go w życie nastąpi nie szybciej niż w 24 miesiące od chwili uchwalenia. Jak tłumaczy autor Dokumentu „Skrócenie terminów płatności przewoźnikom drogowym za wykonaną pracę przewozową pozwoli na zachowanie większej płynności finansowej firm transportowych, co ma istotne znaczenie w trudnej sytuacji na rynku międzynarodowych przewozów drogowych rzeczy.”

  Kwestię planowanych zmian prawnych, które ograniczają terminy płatności, poruszyliśmy w badaniu Transcash Finansowy „Indeks Branży TSL”, w którym udział wzięli spedytorzy i przewoźnicy. Zapytani o to, jaki termin płatności uznają za najbardziej pożądany, wspólnie wskazali na przedział między 21 a 30 dni. Co nie dziwi, przewoźnicy skłaniają się ku krótszemu terminowi, a spedytorzy będący po stronie płatników częściej wybierali opcję 30 dni. Pełna wersja raportu opisującego wyniki badania ukaże się jeszcze w tym roku – mówi Jakub Gwiazdowski z Transcash.

Zewnętrzne finansowanie to konieczność

Zmiany w prawie to realna szansa na poprawę sytuacji przedsiębiorców, ale ich wdrożenie nie nastąpi szybko. Do tej pory branża TSL musi wspierać swoją płynność finansową w inny sposób, na przykład za pośrednictwem usług finansowych. Nasze dane pokazują, że przedsiębiorcy z branży TSL chętnie korzystają z kredytów obrotowych i leasingu, ale coraz większą popularnością cieszy się faktoring, czyli usługa finansowania faktur. Faktoring jest niezależny od wahań stóp procentowych oraz zdolności kredytowej i dostępny również dla firm o stosunkowo krótkim stażu na rynku.

Skrócenie terminów płatności w transporcie to szansa na nowe otwarcie dla nadwyrężonej kryzysami branży. Konstrukcja przepisów, a zwłaszcza ich elastyczność, budzi pewne wątpliwości  co do ich skuteczności, ale dopiero za kilka lat przekonamy się, czy przyniosą realną i trwałą zmianę.

Źródło: GutPR

Spadła rok do roku liczba zlikwidowanych firm. Nowe dane

W 9 miesięcy zamknięto blisko 142 tys. jednoosobowych firm. Zawieszono ponad 282 tys. [Dane z CEIDG]

W trzy kwartały samozatrudnieni złożyli blisko 142 tys. wniosków o zamknięcie firm. To spadek r/r o ponad 2 proc.

W dziewięć miesięcy zlikwidowano prawie 142 tys. jednoosobowych firm. Ponad 282 tys. zawieszono

W 9 miesięcy z rynku zniknęło prawie 142 tys. firm. Ponad 282 tys. zawiesiło działalność [DANE Z CEIDG]

Spadła rok do roku liczba zlikwidowanych firm. Widać, że jest trochę lepiej niż rok wcześniej [DANE Z CEIDG]

Rośnie liczba zawieszanych JDG. Eksperci twierdzą, że firmy czekają na zapowiadane przez rząd zmiany

Przedsiębiorcy mniej likwidują, więcej zawieszają. Czekają na zapowiadane przez rząd zmiany [Dane z CEIDG]

 W pierwszych trzech kwartałach br. liczba wniosków dotyczących zamknięcia jednoosobowej działalności gospodarczej spadła o ponad 2% w porównaniu z analogicznym okresem ub.r. Jak przekonują eksperci, sytuacja dla tego typu firm jest nieco lepsza niż wcześniej. Panuje mniejsza niepewność, do tego przystopowała wysoka inflacja. Z kolei liczba wniosków o zawieszenie wzrosła rdr. o niespełna 5%. Według znawców tematu, część przedsiębiorców szuka w ten sposób optymalizacji kosztów. Do tego eksperci dodają, ze końcówka roku nie powinna przynieść radykalnych zmian. Jednocześnie zawracają uwagę na to, że firmy wciąż czekają na zapowiadane przez nowy rząd ułatwienia. Na razie przedsiębiorcy idą na kredycie zaufania do niego, ale to może się odwrócić, jeżeli zapowiadane zmiany dalej będą szły tak wolno. Wówczas statystki też mogą się pogorszyć. 

 

Z danych udostępnionych przez Ministerstwo Rozwoju i Technologii (MRiT) wynika, że w trzech kwartałach br. do rejestru CEIDG wpłynęło prawie 142 tysiące wniosków dotyczących zakończenia jednoosobowej działalności gospodarczej. To o 2,2% mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, kiedy takich przypadków było ponad 145 tys. Według Łukasza Goszczyńskiego, radcy prawnego i doradcy restrukturyzacyjnego z kancelarii prawa gospodarczego GKPG, ten wynik raczej nie jest zaskoczeniem. Przedsiębiorcy po ubiegłorocznej zmianie władzy liczyli, że ich sytuacja się poprawi. To oczywiście w pewien sposób nastąpiło, ale nie jest to jeszcze taka zmiana, która byłaby w 100% satysfakcjonująca.

 

– Ten spadek rdr. to efekt wielu czynników. Jednym z nich jest poprawa warunków prowadzonej działalności, ale rozumiana jako zmniejszenie niepewności. Część przedsiębiorców zdążyła się już przystosować do podwyżek cen energii, paliwa czy zwiększania pracy minimalnej. To oczywiście nie oznacza, że nagle warunki są idealne. Według badań, większość przedsiębiorców jest pesymistycznie usposobiona do dalszego prowadzenia działalności gospodarczej. Wśród głównych przyczyn takiego stanu rzeczy nie wymieniają już oni niepewności, a wskazują koszty prowadzonej działalności – komentuje Grzegorz Kostrzewa z Kancelarii Restrukturyzacyjnej ProPrawni.

 

Warunki dla JDG są nieco lepsze, co podkreśla Adrian Parol, radca prawny i doradca restrukturyzacyjny. I dodaje, że sytuacja gospodarcza nie pogarsza się, jak to było w okresie wcześniejszym, a wysoka inflacja przystopowała. Ponadto ustawodawca przestał zaskakiwać przedsiębiorców nagłymi zmianami prawa. Jak przekonuje ekspert, firmy nie są zamykane z dnia na dzień. Najpierw przedsiębiorcy przeważnie zawieszają działalność. Jeśli nie ma perspektywy poprawy, to składają wniosek o zamknięcie biznesu.  

 

– Według raportów branżowych, najwięcej likwidowanych firm jest związanych z trzema sektorami gospodarki, tj. przetwórstwem przemysłowym, handlem hurtowym i detalicznym oraz budownictwem. Istnieje zbiór powodów, które dotyczą przedsiębiorstw bez względu na obszar działalności. Ale są również takie związane z daną branżą i dotyczą np. regulacji czy zmian nastojów konsumenckich – dodaje Grzegorz Kostrzewa.

 

Z danych resortu również wynika, że w trzech kwartałach br. ponad 30 tys. wniosków w ww. kwestii dotyczyło JDG, które nie wskazały województwa wykonywania działalności. Rok wcześniej było to 26,4 tys. Natomiast patrząc na dane z poszczególnych województw najwięcej wniosków dotyczyło mazowieckiego – 18,3 tys. (w trzech kwartałach 2023 roku – 18,6 tys.). Jak przekonuje mec. Adrian Parol, coraz więcej przedsiębiorców nie dokonuje ww. wskazania, co jest zgodne z prawem. Decyduje o tym m.in. chęć prowadzenia działalności w różnych miejscach. Spośród zamykanych firm musi być więc jakiś odsetek tych, które nie są powiązane z jednym województwem.

 

– Te dane świadczą przede wszystkim o zmieniającej się strukturze przedsiębiorstw, będącej wynikiem coraz większej mobilności i rozwoju cyfryzacji. Przepisy nie wymagają podania dokładnej lokalizacji, jeśli nie jest ona związana z fizycznym miejscem. Przykładowo, w zakresie usług informatycznych miejsce wykonywania działalności jest płynne. Należy wspomnieć również o wzroście znaczenia pracy zdalnej w okresie pandemii – analizuje ekspert z kancelarii ProPrawni.

 

Jak wynika z danych resortu, w trzech kwartałach br. do rejestru CEIDG wpłynęło 282,4 tys. wniosków o zawieszenie JDG. To o 4,6% więcej niż w analogicznym okresie 2023 roku, kiedy takich przypadków było 270 tys. W opinii radcy prawnego Adriana Parola, część drobnych przedsiębiorców szuka w ten sposób optymalizacji kosztów, w szczególności związanych z ubezpieczeniami społecznymi, które stanowią spore obciążenie. A zawieszenie JDG pozwala na zamrożenie tych wydatków.

 

– Zawieszanie działalności to często pierwszy krok do zamknięcia firmy, ale nie jest to regułą. Przedsiębiorcy często to robią, kiedy właśnie szukają oszczędności, bo w danej chwili mają zastój w prowadzeniu działalności. I to nie jest niczym złym. Spora liczba tych podmiotów potem się odwiesza i ponownie wraca do obrotu. W mojej ocenie, ten wzrost raczej nie powinien być alarmujący – ocenia mec. Łukasz Goszczyński.

 

Rodzi się więc pytanie dotyczące liczby wniosków o zamknięcie i zawieszenie JDG w końcówce roku. Jak prognozuje Grzegorz Kostrzewa, zapewne sytuacja będzie podobna do tej z ostatnich miesięcy, o ile nie wystąpią jakieś nieprzewidziane czynniki. W opinii eksperta, w najbliższym czasie najbardziej narażone na likwidację będą przedsiębiorstwa działające w takich obszarach, jak transport, hotelarstwo i gastronomia, mały handel detaliczny, usługi osobiste, w tym fryzjerskie i kosmetyczne, a także szkoleniowe i edukacyjne.

 

– Trudno jednoznacznie powiedzieć, jak w końcówce roku będzie wyglądała sytuacja z liczbą wniosków dotyczących zamykania i zawieszania JDG. Wszyscy liczymy na pozyskanie środków z KPO, które ożywiłyby gospodarkę. Mówiąc w dużym uproszczeniu, na rynku dostrzegalny jest brak pieniędzy. One gdzieś zniknęły przy jednoczesnym utrzymaniu wysokich kosztów – mówi mec. Adrian Parol.

 

Z kolei ekspert z kancelarii prawa gospodarczego GKPG uważa, że sytuacja z liczbą wniosków dot. zamykania i zawieszania JDG faktycznie może się podobnie przedstawiać, jak w pierwszych trzech kwartałach br. Natomiast jednocześnie dodaje, że ustawodawca powinien się trochę pospieszyć w planowaniu i wdrażaniu zmian, ponieważ przedsiębiorcy naprawdę na to czekają. Ekspert dodaje również, że jeżeli nic się w tej materii nie zmieni w IV kwartale tego roku, to ww. dane mogą w I kw. 2025 r. trochę się pogorszyć, bo przedsiębiorcy na razie idą na zaufaniu do nowej władzy, ale jednocześnie coraz bardziej czekają na zapowiadane zmiany.

 

Źródło: MondayNews.pl

Dla 40% Polaków zakup auta jest poza ich zasięgiem finansowym

21% Polaków przyznaje, że stać ich na nowy samochód, choć połowa z tej grupy nie wyda na ten cel więcej niż 80 tys. zł. Jednocześnie 39% polskich kierowców stać na używany samochód, jednak 65% z nich nie zapłaci za niego więcej niż 30 tys. zł. O ile w przypadku używanych aut znalezienie satysfakcjonującego pojazdu nie powinno być problemem, o tyle możliwości finansowe Polaków w przypadku nowych samochodów nie pozwalają im na wiele. Dodatkowo aż 40% polskich kierowców przyznaje, że nie stać ich na zakup samochodu.

Według IBRM Samar średnia cena nowego auta w Polsce to ponad 180 tys. zł i wzrosła o kilka procent w ujęciu rocznym. W porównaniu do 2018 roku wzrost wyniósł już ponad 70%. Tak duża kwota jest poza zasięgiem większości Polaków, niezależnie od tego, czy finansują zakup kredytem, czy leasingiem. GUS również poinformował, że w październiku ceny aut osobowych wzrosły o 7,2%. Jednocześnie w trzech kwartałach tego roku zarejestrowano 399 tys. nowych samochodów osobowych, co oznacza wzrost o prawie 14% w porównaniu do roku ubiegłego – wynika z raportu KPMG w Polsce i PZPM „Branża motoryzacyjna”. Dlatego eksperci rankomat.pl postanowili zbadać, ile Polacy są w stanie wydać na samochody.

Co 10. Polak deklaruje, że bez problemu kupi nowe auto 
W badaniu przeprowadzonym na zlecenie rankomat.pl 11% respondentów przyznało, że są w stanie kupić nowe auto, a 10% może to zrobić z pomocą kredytu lub leasingu. W sumie 21% deklaruje, że stać ich na nowy samochód. Wśród nich największa grupa (21%) deklaruje, że może przeznaczyć na ten cel od 70 001 zł do 80 tys. zł. Druga co do wielkości grupa (20%) jest w stanie wydać nawet ponad 100 tys. zł. Z kolei trzecia największa grupa (13%) nie jest w stanie przeznaczyć na ten cel więcej niż 40 tys. zł.

Biorąc pod uwagę, że większość respondentów nie może wydać na nowe auto więcej niż 80 tys. zł, ich zakupy będą bardzo ograniczone. Według strony motonews.pl w salonach znajdują się obecnie tylko 22 modele aut poniżej 80 tys. zł, z czego najtańszy kosztuje 61 tys. zł. Wynika z tego, że 30% osób deklarujących możliwość zakupu nowego auta w rzeczywistości na to nie stać.

39% polskich kierowców stać na używane auto 
Z badania rankomat.pl wynika, że 32% Polaków stać na używane auto, a 7% musi wspomagać ten zakup kredytem lub pożyczką. Największa grupa respondentów (27%) może przeznaczyć na ten cel od 10 001 zł do 20 tys. zł. Taka kwota pozwala na zakup kilkunastoletniego auta z przebiegiem około 200 tys. km i silnikiem 1,6 l, lub starszego modelu z większym przebiegiem, a nawet i mocą.

Druga co do wielkości grupa przeznaczy na używane auto od 20 001 zł do 30 tys. zł. Te osoby mają większe szanse na znalezienie lepszego pojazdu, choć nadal nie będzie ani najnowszy, ani najmniej zużyte auta. Trzecia grupa (16%) jest skłonna wydać od 30 001 zł do 40 tys. zł, co daje większe możliwości zakupu młodszych samochodów w bardzo dobrym stanie technicznym. Nawet 15% osób deklarujących gotowość do wydania mniej niż 10 tys. zł znajdzie coś na rynku aut używanych, choć mediana ceny samochodu używanego w październiku 2024 r. wyniosła 32,9 tys. zł według danych AURES Holdings.

Dla 40% Polaków zakup auta jest poza zasięgiem finansowym 
Z badania porównywarki można wyciągnąć jeszcze jeden smutny wniosek – 40% Polaków nie stać na samochód. Sam zakup to jedno, ale utrzymanie auta generuje dodatkowe koszty, które z każdym rokiem rosną. Pomijając zmienne ceny paliwa oraz planowaną podwyżkę przeglądów technicznych, koszty serwisu i napraw samochodów w 2022 r. wzrosły nawet o 38% – wynika z danych platformy Automarket. Rośnie także średnia cena OC.

– Pierwsze roczne podwyżki obowiązkowych ubezpieczeń komunikacyjnych odnotowano w II kwartale 2023 roku. Od tego czasu średnia cena OC wzrosła już o 38,7%. W III kwartale 2024 roku ceny polisy zwiększyły się natomiast o ponad 6% w porównaniu do poprzedniego kwartału. Trend wzrostu cen wciąż się utrzymuje. Warto więc porównywać oferty różnych towarzystw ubezpieczeniowych – wybierając najkorzystniejszą propozycję, można zaoszczędzić nawet kilkaset złotych – komentuje Bartosz Niewiadomski, prezes zarządu rankomat.pl.

Źródło: Rankomat

Pensje szybko rosną, ale dostępność mieszkań mamy niemal najgorszą w UE

Z najnowszych danych Eurostatu wynika, że w 2023 r. dochody Polaków wzrosły aż o 13% r/r. Był to dwukrotnie wyższy wzrost niż średnio w UE. Pomimo tego wzrostu pod względem wysokości zarobków wciąż wypadamy słabo. Średni dochód roczny brutto na poziomie 81 999 zł dał nam piąte miejsce od końca. Ponadto w 2023 r. mieliśmy jeden z najmocniejszych w UE wzrostów cen mieszkań (8,8% r/r). W tym przypadku wyprzedziły nas tylko Chorwacja (12% r/r), Bułgaria (10% r/r) i Litwa (10% r/r). Pojawia się więc pytanie, jak po tych zmianach wygląda dostępność mieszkań w Polsce w porównaniu do sytuacji w innych krajach UE. Z wyliczeń Rankomat.pl wynika, że biorąc pod uwagę średnie dochody w poszczególnych krajach i ceny mieszkań w ich stolicach, Polacy wypadają niemal najgorzej w UE. Do zakupu 50 m² w centrum Warszawy potrzeba aż 168 miesięcznych średnich pensji brutto. Gorzej jest tylko w Czechach (188 pensji) i we Francji (171 pensji).

Dane Eurostatu pokazują, że sporo nam jeszcze brakuje do poziomu zarobków w krajach Europy Zachodniej. W 2023 r. w Polsce średni roczny dochód brutto wyniósł 81 999 zł, co daje nam 22. miejsce na 26 krajów, dla których podano dane. Dla porównania najwyższy dochód był w Luksemburgu (równowartość 350 tys. zł), w Danii (równowartość 292 tys. zł) i Irlandii (równowartość 353 tys. zł). Z kolei mniej od nas zarabiają Bułgarzy (równowartość 58 tys. zł), Węgrzy (71 tys. zł), Grecy (73 tys. zł) i Rumuni (76 tys. zł). Często porównujemy się też do Niemców. W ich przypadku średni dochód brutto wyniósł równowartość 220 tys. zł, czyli był 2,6 razy wyższy od naszego.

Na szczęście z roku na rok coraz bardziej doganiamy bogatsze kraje UE. W ubiegłym roku przeciętne wynagrodzenie roczne brutto wzrosło w Polsce aż o 13%. Pod tym względem zajęliśmy szóste miejsce wśród 26 krajów, dla których podano dane. Dla porównania średnio w UE wzrost wyniósł 6,2%. Z kolei w Niemczech było to 6,8%, a we Francji 4,5%.

Czwarty najmocniejszy wzrost cen mieszkań w UE

Piękny obraz szybko rosnących pensji burzy fakt, że w tym samym czasie znacząco wzrosły ceny produktów i usług. Według GUS średnioroczna inflacja w 2023 r. wyniosła 11,4%, a więc zarobiliśmy sporo więcej, ale też znacząco wzrosły nasze wydatki.

Znacząco wzrosły również ceny mieszkań. Według danych Eurostatu w 2023 r. średnio w całej Polsce wzrosły o 8,8%, co było czwartym najmocniejszym wzrostem w UE. Patrząc na dane z całego kraju, należy jednak pamiętać, że nasz rynek nieruchomości staje się coraz bardziej niejednorodny. Ceny najmocniej rosły w dużych miastach, które przyciągają nowych mieszkańców. Dla przykładu w Warszawie ceny transakcyjne nowych mieszkań wzrosły o 16,3% r/r (dane NBP), a więc mocniej niż wynagrodzenia. Z kolei w wielu małych i średnich miastach oraz na wsiach ceny stoją w miejscu lub nawet spadają. Dostępność mieszkań i domów w części regionów spada, a w innych rośnie. Problem polega na tym, że dostępność rośnie głównie tam, gdzie niewiele osób chce zamieszkać.

Biorąc pod uwagę zmiany wynagrodzeń i cen mieszkań, warto sprawdzić, jak wygląda relacja tych dwóch elementów w poszczególnych krajach. Postanowiliśmy zestawić wspomniane wyżej średnie wynagrodzenia brutto z cenami mieszkań w stolicach poszczególnych krajów członkowskich UE. Niestety wynik okazał się bardzo niekorzystny dla Polaków.

Potrzeba aż 168 miesięcznych pensji, aby kupić mieszkanie w centrum Warszawy

Wspomnieliśmy już, że średnie wynagrodzenie roczne brutto w Polsce wynosiło 81 999 zł, co daje 6833 zł brutto miesięcznie. Biorąc pod uwagę, że średnia cena m² w centrum Warszawy wynosi 22 917 zł (wg Numbeo), to do zakupu 50 m² potrzeba aż 168 pensji. To trzeci najgorszy wynik w UE.

Dla porównania, kupując takie samo mieszkanie w centrum Brukseli, przeciętnemu Belgowi wystarczą 43 pensje. Na drugim miejscu uplasował się Cypr (54 pensje), a na trzecim Dania (67 pensji). Gorzej od Polski wypadają jedynie Czechy i Francja. Ci pierwsi, aby kupić 50-metrowe mieszkanie w centrum Pragi, potrzebują aż 188 pensji. Z kolei Francuz do zakupu mieszkania w centrum Paryża potrzebuje 171 pensji.

Gdyby osoba z przeciętnym dochodem chciała kupić mieszkanie w stolicy, ale poza centrum, to w Warszawie będzie to wymagało 114 pensji. Liczba jest co prawda niższa, ale w porównaniu z innymi krajami UE wypadamy tak samo jak poprzednio, czyli nadal zajmujemy 24. miejsce na 26 krajów, dla których podano dane.

Na koniec warto wspomnieć, że przeciętny człowiek oczywiście nie kupuje mieszkań za „gotówkę”, lecz z pomocą kredytu hipotecznego. Biorąc jednak pod uwagę, że mamy najdroższe kredyty hipoteczne w UE, wynik takiego porównania byłby zapewne jeszcze gorszy.

Handel nie gorączkuje się sezonem świątecznym. Tylko 11% prognozuje większą sprzedaż pod koniec roku

Subindeks Barometru EFL dla handlu na ostatni kwartał tego roku wyniósł 49 pkt., o 1,3 pkt. więcej niż kwartał wcześniej. Jest to najwyższy wynik tego sektora od roku (w IV kwartale 2023 – 49,7 pkt.), jednak wśród firm handlowych więcej jest pesymistów niż osób optymistycznie patrzących w przyszłość. Tylko 11% liczy na większe przychody w IV kwartale, podczas gdy 16% prognozuje ich spadek. O większych inwestycjach myśli zaledwie 4% respondentów, a 13% spodziewa się ich spadku.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Barometr EFL dla branży handlowej na IV kwartał 2024:

  • Subindeks: 49 pkt. (+1,3 pkt. kw./kw.)
  • Inwestycje: 13 proc. przedsiębiorców prognozuje spadek poziomu inwestycji w porównaniu do III kwartału br.
  • Sprzedaż: 16 proc. przedsiębiorców prognozuje spadek poziomu sprzedaży w porównaniu do III kwartału br.
  • Płynność finansowa: 14 proc. prognozuje spadek płynności finansowej w porównaniu do III kwartału br.
  • Finansowanie zewnętrzne: 15 proc. przedsiębiorców prognozuje większe zapotrzebowanie na finansowanie zewnętrzne niż w III kwartale br.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

- Sprzedaż detaliczna, jak wynika z ostatnich danych Głównego Urzędu Statystycznego, we wrześniu tego roku spadła o 3 proc. w ujęciu rocznym i o 5,7 proc. w ujęciu miesięcznym. Tak słabych danych nie spodziewał się prawie nikt i obecnie wszyscy zastanawiamy się, czy te wyniki były jednorazowym zjawiskiem czy początkiem dłuższego negatywnego trendu. Patrząc na ostatni tegoroczny odczyt Barometru można spodziewać się, że końcówka roku będzie lepsza, ale to nie jest takie pewne. Pomimo zbliżającego się najgorętszego sezonu w roku, kiedy w związku ze zbliżającymi się Świętami Bożego Narodzenia wydatki konsumpcyjne są ponadprzeciętne, tylko 11% przedsiębiorców spodziewa się większych obrotów w porównaniu do poprzedniego kwartału. Grupa obawiających się mniejszej liczby zamówień niestety jest liczniejsza. Jednak jedna jaskółka wiosny nie czyni, więc i tym razem z wyrokowaniem poczekałbym do kolejnego pomiaru, już w nowym roku, powie nam więcej o kondycji handlu w Polsce – powiedział Radosław Woźniak, prezes zarządu EFL.

Sprzedaż w dół

Subindeks Barometru EFL na IV kwartał br. dla branży handlowej wyniósł 49 pkt., o 1,3 pkt. więcej niż kwartał wcześniej. Choć uzyskany wynik jest najwyższy od roku (w IV kwartale 2023 roku wyniósł 49,7 pkt.) to wciąż pozostaje poniżej progu ograniczonego rozwoju (wynoszącego 50 punktów), co oznacza, że firmy wciąż nie widzą perspektyw do rozwoju swojej działalności.

Na wciąż niską wartość subindeksu Barometru EFL dla handlu zapracowały trzy z czterech badanych obszarów. Po pierwsze, inwestycje. 64% firm nie spodziewa się w tym obszarze żadnych ruchów, a tylko 4% wskazuje na większe plany inwestycyjne pod koniec roku. 14% prognozuje zmniejszenie inwestycji, a aż 18% nie ma zdania na ten temat.

Źle wyglądają prognozy dotyczące sprzedaży. 11% firm liczy na większe obroty, ale już 16% obawia się ich spadku. I porównując te wyniki do III kwartału – 8% liczyło na wzrost a 20% na spadek sprzedaży – można mieć wrażenie, że jest lepiej. Jednak biorąc pod uwagę, że ostatnie trzy miesiące to najgorętszy okres dla handlu, kiedy Polacy zostawiają w sklepach najwięcej pieniędzy, to tak niewielki wzrost w ujęciu kwartalnym nie napawa optymizmem. 

Za niską sprzedażą idzie gorsza płynność finansowa firm handlowych. 10% firm obawia się słabszej kondycji finansowej, a 14% obawia się jej pogorszenia.

Ponownie jak kwartał wcześniej tylko w kontekście finansowania zewnętrznego więcej respondentów wskazuje na wzrost zapotrzebowania niż na spadek (odpowiednio 15% i 5%). Jednak, tak jak w czasach prosperity i „normalności” zewnętrze finansowanie jak leasing czy kredyt było potrzebne głównie na inwestycje, tak teraz przedsiębiorcy dzięki niemu bardzo często płacą bieżące rachunki, wynagrodzenia czy zamawiają potrzebne towary.

Obawy inflacyjne słabną

Dwa razy mniej firm niż w III kwartale br. obecnie obawia się inflacji i jej negatywnego wpływu na kondycję ich biznesu w perspektywie najbliższych sześciu miesięcy (16% w IV kwartale br. vs. 32% w III kwartale br.). Jest to najniższy wynik od 2 lat. 63% firm handlowych uważa, że inflacja będzie neutralna dla ich biznesu, a 18% nie potrafi przewidzieć tego, co się wydarzy.

Główny odczyt Barometru EFL na IV kwartał 2024 roku wyniósł 50,6 pkt., o 0,6 pkt. więcej niż we wcześniejszym kwartale. Osiągnięty poziom wartości przekroczył próg OR, co oznacza, że mikro, małe i średnie przedsiębiorstwa widzą szanse na rozwój w najbliższych miesiącach.

***

Barometr EFL jest syntetycznym wskaźnikiem informującym o skłonności firm z sektora MŚP do wzrostu (tj. rozwoju rozumianego, jako stawianie sobie przez przedsiębiorstwa celów związanych ze wzrostem sprzedaży i produkcji, ekspansją na nowe rynki i maksymalizacją zysków, co jest związane z inwestycjami w środki trwałe). Prognozowana na dany kwartał kondycja finansowa firm MŚP daje punkt odniesienia do wnioskowania o zakładanym kierunku zmian, które sprzyjają wzrostowi lub działają hamująco na rozwój firm. Badanie przygotowywane jest przez Ecorys na zlecenie Europejskiego Funduszu Leasingowego SA., a jego wyniki są publikowane co kwartał. Jego uczestnicy to mikro, małe i średnie firmy terenu całej Polski. W badaniu wzięła udział reprezentatywna grupa 600 mikro, małych i średnich firm. Aktualna edycja badania odbyła się od 1 do 23 września 2024 roku.

Źródło: EFL

Spada poczucie bezpieczeństwa Polaków w sieci, jednak bankowość internetowa dla 74% Polaków jest nadal najbezpieczniejszym miejscem w sieci

Mimo spadku poczucia bezpieczeństwa, bankowość internetowa wciąż pozostaje obszarem, w którym respondenci czują się najbardziej bezpieczni – wynika z drugiej fali badań przeprowadzonych przez SW Research na zlecenie Banku Pocztowego.  Na drugim miejscu pod względem czynności uznawanych za bezpieczne uplasowały się zakupy online (72% wskazań), które wyprzedziły przeglądanie stron internetowych (67%). Badanie ujawnia, że najmniej bezpieczne według respondentów są rozmowy telefoniczne oraz wymiana SMS-ów z nieznajomymi. Wśród metod oszustw finansowych najczęściej rozpoznawaną pozostaje „metoda na wnuczka”, znana aż 89% badanych, zarówno wśród osób dojrzałych, jak i ich dzieci powyżej 40. roku życia. Badanie jest częścią programu edukacyjno-społecznego „Cyberdojrzali. Bądź mądrzejszy od oszusta”, podczas którego eksperci Banku Pocztowego we współpracy z Komendą Stołeczną Policji prowadzą bezpłatne webinary i konferencje zwiększające wiedzę Polaków nt. cyber zagrożeń oraz sposobów na to, by nie paść ofiarą oszustów.

Badanie zostało przeprowadzone przez SW Research Agencję Badań Rynku i Opinii, na zlecenie Banku Pocztowego, w ramach programu „Cyberdojrzali. Bądź mądrzejszy od oszusta”, którego celem jest edukacja w zakresie cyberbezpieczeństwa oraz świadomego poruszania się w świecie finansów. W ramach badania przeprowadzono 1018 ankiet z reprezentatywnymi grupami osób w wieku 60+ (501 ankiet) oraz ich dzieci w wieku 40+  (517 ankiet). Fala II badań zrealizowanych na zlecenie Banku Pocztowego (Fala I badania  zrealizowano we wrześniu 2023 roku) ukazuje stan wiedzy społeczeństwa nt. metod wykorzystywanych przez cyberoszustów oraz przedstawia doświadczenia ankietowanych z tym związane.

Bankowość internetowa najbezpieczniejsza

Polacy wciąż uważają bankowość internetową za najbezpieczniejszą formę aktywności online, mimo spadku zaufania o 7%  względem roku ubiegłego (Fala I: 81%; Fala II: 74%). Na drugim miejscu uplasowały się zakupy online, które wskazało 72% respondentów. Co ciekawe, przeglądanie stron internetowych, które wcześniej zajmowało 2 miejsce, zanotowało 10-punktowy spadek (67%), co pokazuje rosnące obawy użytkowników w tym zakresie. Jeśli chodzi o różnice między grupami wiekowymi z danych wynika, że wśród osób 40+ pod względem bezpieczeństwa na pierwszym miejscu znajduje się robienie zakupów online (Fala I: 80%; Fala II: 76%), podczas gdy popularność pozostałych odpowiedzi jest zasadniczo taka sama we wszystkich grupach oraz w średniej. Zdecydowanie najniższy poziom zaufania dotyczy rozmów telefonicznych i wysyłania wiadomości SMS do osób nieznajomych. Tylko 35% badanych uważa rozmowy telefoniczne za bezpieczne, a pisanie SMS-ów z osobami nieznajomymi jest bezpieczne jedynie w opinii 27% respondentów.  

- Tak niskie poczucie bezpieczeństwa Polaków w kontaktach telefonicznych i SMS-owych z nieznajomymi potwierdza, że społeczeństwo jest coraz bardziej świadome zagrożeń takich jak phishing, smishing czy wyłudzenia danych osobowych. To pozytywny sygnał, ponieważ pokazuje, że użytkownicy zaczynają ostrożniej i odpowiedzialniej podchodzić do ochrony swoich danych osobowychkomentuje Elżbieta Chicińska, Dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa i Ryzyka Operacyjnego Banku Pocztowego i dodaje: - Spadek zaufania do bankowości internetowej oraz przeglądania stron WWW to efekt coraz bardziej zaawansowanych technik wyłudzeń stosowanych przez cyberprzestępców, którzy dostosowują swoje ataki do zachowań użytkowników. Mimo wzrostu świadomości, liczba ataków nadal rośnie, a ich formy łączą socjotechnikę z zaawansowanymi metodami technologicznymi. Dlatego tak ważne jest podnoszenie świadomości i regularne aktualizacje stosowanych zabezpieczeń.

Coraz więcej badanych zna przestępczą metodę „na dopłatę do paczki” oraz „na pracownika banku”

- Przeprowadzone już po raz drugi na nasze zlecenie badania potwierdzają, że Polacy są coraz bardziej świadomi zagrożeń w sieci. Fakt ten potwierdza zasadność i coraz większą efektywność realizowanych w sektorze bankowym działań edukacyjnych, takich właśnie jak program Banku Pocztowego  „Cyberdojrzali. Bądź mądrzejszy od oszusta”. Jednocześnie rosnące różnice w poziomie wiedzy między pokoleniami pokazują, że edukacja cyfrowa musi być kontynuowana, wciąż wymaga wzmocnienia oraz poszukiwania optymalnych sposobów dotarcia z przekazem, szczególnie do osób dojrzałych po 60 roku życiamówi Radosław Kazimierski, Dyrektor Departamentu Marketingu  i PR Banku Pocztowego. 

Wśród metod oszustw finansowych najpowszechniejszą pozostaje tzw. "metoda na wnuczka", znana aż 89% badanych, zarówno wśród osób dojrzałych, jak również ich dzieci powyżej 40 r.ż. Najmniej znaną wśród badanych metodą jest „oszustwo na tanią wycieczkę sakralną”, o której słyszało jedynie 17% osób. Największe różnice pomiędzy grupami w świadomości zagrożeń zauważalne są w przypadku metody „na sprzedaż na OLX” – jest ona znana 54% osób 40+ oraz tylko 38% osób 60+. Oszustwa „na wiadomość hackerską” są znane średnio 36% respondentów. Mimo, iż zaznaczyło ją 42% osób 40+ (Fala I: 41%), wśród seniorów słyszało o niej zaledwie 30% badanych. Między falami największą różnicę można dostrzec w metodzie „na dopłatę do paczki” – wskazało ją o 7 p.p. więcej respondentów w stosunku do poprzedniej fali badania (Fala I: 67%; Fala II: 74%) oraz w metodzie „na pracownika banku” (Fala I: 66%; Fala II: 72%). Większą znajomością w II fali charakteryzowało się także „oszustwo na „szybki zysk” (Fala I: 51%; Fala II: 57%) – o 6 p.p. więcej w stosunku do poprzedniego roku.

                                                                                     ***

Program edukacyjno-społeczny „Cyberdojrzali. Bądź mądrzejszy od oszusta”, rozpoczął się we wrześniu ubiegłego roku. Jego głównym celem jest edukacja z zakresu cyberbezpieczeństwa oraz świadomego poruszania się w świecie finansów. W ramach programu prowadzone są m.in. webinary edukacyjne, które można obejrzeć na kanale YouTube Banku Pocztowego oraz na specjalnie przygotowanej stronie www.pocztowy.pl/cyberdojrzali, zawierającej najważniejsze informacje z zakresu bezpieczeństwa w sieci.

Źródło: Bank Pocztowy

Polacy nie wiedzą, jak zachować się w przypadku cyberataku

Polacy nie wiedzą, jak zachować się w przypadku cyberataku

Co trzeci Polak spotkał się z próbą oszustwa w internecie, a co szósty stracił w ten sposób pieniądze. Ryzyko ciągle rośnie, ponieważ według deklaracji już 94% Polaków załatwia różne sprawy przez Internet. Jednocześnie co czwarta osoba badana przez bank Credit Agricole, deklaruje małą wiedzę na temat zagrożeń.

Trudno się dziwić, że przestępcy polują na swoje ofiary w sieci. Już 94 proc. Polaków załatwia jakąś część swoich spraw przez internet. Pokolenie Zet (16-25 lat), najczęściej kupuje w ten sposób odzież (59 proc.). Pozostałe pokolenia - od Y (26-40 lat), przez X (41-55 lat), na Silver skończywszy (56-75) - w intrenecie najczęściej załatwiają sprawy bankowe.

Ponad połowa badanych ocenia swoją wiedzę na temat oszustw internetowych relatywnie dobrze, a młodsze pokolenia są bardziej pewne swojej wiedzy. Na poziomie deklaratywnym badani znają typy oszustw internetowych i twierdzą, że wiedzą jak je rozpoznać. Wydaje się jednak, że bardziej prawdopodobne jest to, że Polacy korzystający z internetu traktują oszustwa internetowe jako część rzeczywistości, w której funkcjonują i przed którą muszą nauczyć się bronić, a nie jej unikać. Potwierdzeniem jest fakt, że tylko jedna trzecia badanych nie doświadczyła żadnej próby oszustwa, czy wyłudzenia w internecie.

Tylko 20 proc. badanych deklaruje, że dokładnie wie, co zrobić, kiedy padnie ofiarą cyberataku, ale aż 60 proc. twierdzi, że wie mniej więcej, co należy zrobić. Nieco bardziej pewne są osoby z pokolenia Z, ale warto wspomnieć, że są to osoby najmniej zachowawcze, jeśli chodzi o różne strategie zapobiegania czy zabezpieczenia się przed oszustwami internetowymi.

- Rzadko rozmawiamy z bliskimi na temat zagrożeń, oszustw związanych z korzystaniem z internetu - robi to tylko 35 proc. Polaków. Nie jest to dobra informacja, szczególnie w sytuacji w której oceniamy skalę tych zagrożeń jako dużą lub bardzo dużą - mówi Katarzyna Kierzkowska, managerka do spraw badań i analiz rynku w Credit Agricole.

Credit Agricole od lat prowadzi działania edukacyjne, które mają uświadomić Polakom zagrożenia i sposoby, jak ochronić w takiej sytuacji swoje pieniądze i dane. Bank zachęca także do rozmów na ten temat z bliskimi - zarówno z dziećmi, jak i osobami starszymi. W tym roku wydał raport „Bezpieczeństwo w sieci. Jak ochronić siebie i swoje pieniądze”, który jest kompendium wiedzy o cyberbezpieczeństwie, popartym najnowszymi danymi i przykładami z życia. Internauci znajdą w nim między innymi szczegółowe informacje o tym, jak rozpoznawać fałszywe maile i SMS-y, bezpiecznie robić zakupy w internecie i korzystać z serwisów ogłoszeniowych. Raport jest bezpłatny i można go pobrać ze strony banku.

Źródło: Credit Agricole

Polacy chowają pieniądze, by lepiej oszczędzać

Polacy chowają pieniądze, by lepiej oszczędzać

Połowa Polaków ukrywa przed sobą pieniądze, żeby nie wydać wszystkiego. W ten sposób postępują najczęściej osoby do 40. roku życia. To wyniki najnowszego badania banku Credit Agricole.

Co drugi Polak chowa przed sobą pieniądze, w myśl powiedzenia "co z oczu, to i z serca". Przelewamy je na dodatkowe lub rzadziej używane konto bankowe, czasem chowamy do skarbonki albo w inne, mniej dostępne miejsce – wynika z badania Credit Agricole. W ten sposób postępuje 56 proc. przedstawicieli pokolenia Zet (16-25 lat) i 54 proc. przedstawicieli pokolenia Y (26-40 lat).

- Chowanie przed sobą pieniędzy można porównać do chowania przed sobą słodyczy. Jeśli nie mamy ich pod ręką, nie sięgamy po nie. To ciekawa i nieoczywista strategia oszczędzania, ale jak pokazują badania - dość powszechna – mówi Katarzyna Kierzkowska, managerka do spraw badań i analiz rynku w Credit Agricole.

Inne popularne metody na oszczędzanie Polaków to: korzystanie ze zniżek i promocji (robi tak 79 proc. Polaków), sprzedawanie zużytych sprzętów czy ubrań (55 proc.), a także naprawianie zepsutych produktów zamiast kupowania nowych (75 proc.).

Badania Credit Agricole pokazują wyraźne różnice między pokoleniami, jeśli chodzi o wybór miejsca, w którym trzymają oszczędności. Przedstawiciele pokolenia Zet wybierają rachunki oszczędnościowe (37 proc.) i dom (34 proc.). To jedyne pokolenie, które tak często trzyma gotówkę w domu, mimo że jednocześnie najczęściej korzysta z płatności bezgotówkowych. Pokolenie Y najczęściej sięga po rachunki oszczędnościowe (45 proc.), podobnie jak pokolenie X (51 proc.).

- To, co od zawsze ważne było dla Polaków, to elastyczny dostęp do pieniędzy. Dlatego tak dużym powodzeniem cieszą się rachunki oszczędnościowe, które są czymś pomiędzy rachunkiem bieżącym a lokatą. Są one oprocentowane w porównaniu do rachunku bieżącego, a równocześnie można w każdej chwili wypłacić z nich pieniądze – zauważa Katarzyna Kierzkowska.

Rachunki oszczędnościowe często są powiązane z usługą automatycznego odkładania końcówek transakcji przy płatnościach kartą. Zaletą tej usługi jest to, że klient nie musi świadomie nic robić. A jak pokazują badania Credit Agricole, Polacy zarządzają oszczędnościami pasywnie: tylko 14 proc. Polaków przeniosło je na bardziej opłacalny produkt w swoim banku.

- Przy zaokrąglaniu końcówek transakcji wszystko dzieje się niejako bez naszego udziału i nie odczuwamy braku tych drobnych kwot, które regularnie zasilają nasz rachunek i jednocześnie – powiększają oszczędności. To idealny sposób na odkładanie pieniędzy, szczególnie dla Polaków – dodaje ekspertka.

Credit Agricole od kilku lat regularnie bada postawy Polaków związane z oszczędzaniem i zarządzaniem finansami. Od 2020 r. prowadzi także kampanię "Wyzwanie Oszczędzanie" i zachęca Polaków do mądrego gospodarowania domowym budżetem i skuteczniejszego oszczędzania. W ramach kampanii bank zbudował siedmiotysięczną społeczność na Facebooku, który gromadzi najlepsze praktyki dotyczące mądrego gospodarowania pieniędzmi. Powinien do niej dołączyć każdy, kto poszukuje inspiracji i motywacji do oszczędzania.

*Badanie CAWI zrealizowane w sierpniu 2024 roku, na panelu badawczym Ariadna, N=2084, próba ogólnopolska, reprezentatywna, wiek 16+.

Źródło: Credit Agricole

Finansovo.pl

Finansovo.pl - Nowocześnie o finansach.

Najnowsze informacje z zakresu finansów osobistych, finansów firmowych, dostępnych promocji, aktualnych dotacji, możliwości lokowania środków, podatków, ubezpieczeń, publikowanych raportów.

Napisz do nas: finansovo@finansovo.pl

Reklama

We use cookies

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.